Próbowałam opisać swój proces odkąd go miałam czyli od czasu gdy zapadł na mnie wyrok-21 grudnia 2009. Niestety nie miałam okazji ani szansy by opisać swoje przeżycia związane z procesem. Ten fakt mogę zmienić,ponieważ walczę ciągle jeszcze sama ze sobą o to czy napisać prawdę o tym jak to rektorka Grażyna B.S. mnie posądziła o romans ze swoim mężem...
Nie jest mi łatwo. Tyle się teraz mówi o pedofilii w Kościele ale nepotyzm na uczelniach ciągle ludzie próbują zamieść pod dywan...
Nepotyzm bo tak nazywa się to,co mnie niszczyło i niszczy nadal spotkać można wszędzie i jest niemniej szkodliwy niż pedofilia w Kościele.
Bo nepotyzm spotkać można w sądzie-tam też jest czy wśród środowiska aktorskiego lub także i na uczelni...Ja miałam styczność z tym nepotyzmem na uczelni.
Czy to nie jest karygodne,że na przykład na różne stanowiska i w różnych profesjach ludzie nepotyści polecają do pracy swoich "pociotków",którzy to zajmują podobne stanowiska od dziada pradziada...
To jest chore na równi z pedofilią w Kościele.
Tylko dlatego,że ja nie jestem z bogatej czy z wyuczonej rodziny to ja jestem spychana na dalszy plan. Jak jakis "odciep". Bo moja matka jest matką i do tego jeszcze "bez przysłowiowej matury" to i mi to groziło-bycie matką czy żoną oraz ukochany u boku bo moja matka przez wiele lat jest jeszcze do dziś żoną tego samego mężczyzny...
Ja tak jak ona żyć nie chcę i nigdy nie chciałam. Zawsze pragnęłam innego życia,lepszego dla siebie i abym mogła się realizować...
Niestety-upadłam niżej. Jestem osobą "karaną".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz