Pamiętam jak dziś-mój proces trwał w pełni, był listopad 2009 gdy to niejaka moja znajoma-pani Zemska powiedziała mi,że ja "powinnam zanieść kaganek oświaty do mieszkańców Nadodrza" ale... Nigdy nie cierpiałam powieści Żeromskiego i bliżej mi z psychiki do zaburzonego Wertera co dokonał swej "próby odwagi" niż do biednej "Siłaczki" Żeromskiego. Nadodrze to nie Obrzydłówek a ja nigdy nie chciałam dawać coś komu jak ktoś czegoś nie chce. Dźwigam własne doświadczenia niż problemy mieszkańców Nadodrza a ten młody doktorek roochał tę nauczycielkę jaka była tą "Siłaczką" w powieści Żeromskiego.
Ja akurat jestem silna ale fizycznie jak te baby co pracowały w polu na wsi i zbierały plony i owa pani Zemska to potwierdziła,że to prawda,że fizycznie jestem silna. Ale byłam bo teraz osłabłam z powodu mojej otyłości a prawda jest taka, że schudnąć nie zamierzam. Nawet jak ktoś mi wmawia,że dla zdrowia powinnam schudnąc ale ja nie chcę podobać się mężczyznom i nigdy nie chciałam być atrakcyjną kobietą. Zawsze cenię w ludziach ich wnętrze jak i nie poddaję się trudom dnia codziennego.
Może to właśnie moja wewnętrzna siła jaka tkwi w tym,że nie daję za wygraną tym jacy mi coś wmawiają lub ogólnie próbują mnie wbić jak gwoździa jaki odstaje ale trzeba mieć na uwadze, że ta przysłowiowa "Siłaczka" Żeromskiego była słaba a nie silna bo była zakochana jak i ogółem ten cały Żeromski kreował swoje postacie tak,że bywały one moim zdaniem tragi-komiczne. Nie lubiłam nigdy jego powieści a moja ulubiona epoka to Romantyzm, ponieważ i ja kochałam na Nadodrzu nieszczęśliwie piękną Michalinę jaka mnie w doopę kopła. Nosiłam ją na rękach i dawałam jej wszystko ale ona wybrała kogoś innego i jest szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz