wtorek, 7 października 2008

7 października 2008-feralny dzień,część 1

Moje życie jest zrąbane

Super hiper porypane!!!

Tak mogę określic dzisiejszy dzień.Zaczął się od wstania o 1 w nocy i pisania tutaj notek a skończył sie fiaskiem!!!

Jak tylko skończyłam pisac poprzedniego posta usłyszałam znajome mi dźwieki LOOPO INC-Cold Mountain.Ucieszyłam się z tego,ponieważ miałam włączone video na nagrywanie i nagrałam sobie wreszcie ten utwór,w rytm którego idę na Nadodrze.Czaiłam się na niego jakiś tydzień aby go nagrac i wreszcie mi się to udało!!!

Potem słuchałam go az do godziny 6:30 rano z tego co sobie nagrałam bo byłam taka szczęśliwa,że sobie go wreszcie nagrałam na pocieszenie.

O 6:30 rano zaczęłam się ubierac na pociąg a 10 minut później wyszłąm z domu ku wielkiej przygodzie.Kiedy byłam koło kościoła w Twardogórze po tej stronie ulicy gdzie poczta to chciałam sobie ukrócic drogę idąc po asfalcie ale widziałam,że coś jedzie więc nie będę ryzykowało.Kiedy zeszłam na chodnik i obróciłam się zobaczyłam,że jechał swoim autem…Kamil!!! Kamil to instruktor jazdy,w którym się kiedyś kochałąm i to było róne 3 lata temu i pozostał mi sentyment.Nie jestem pewna ale to bardziej było zauroczenie do Kamila co wtedy czułam.Zaraz przypominały mi się chwile,które z nim wtedy spędziłam.

Szłam dalej na pociąg i kiedy tam zaszłam to jak zwykle spotkałam moją koleżankę,która jeździ razem ze mną pociągiem do szkoły.Nie jest ona z mojej szkoły ale znam ją już od 1999 roku i to już prawie dekadę:)))

W pociągu nie miałam przygód.Ale w Grabownie zaczepił mnie jakiś facet i się mnie pytał czy ja jadę na egzamin bo ściskałam w ręku podczas jezdy zduszoną karteczkę ale na niej nie było ściągi tylko plan lekcji!!!Powiedziałam mu,że nie jadę na egzamin i,że będę kiedyś burmistrzem Twardogóry a on tez okazał się byc z Twardogóry i powiedział,że na pewno by na mnie głosował.Wysiadł w Dobroszycach chyba do pracy.Miałam na reszcie święty spokój.

Kiedy zajechałam na Nadodrze to odebrałam nowy numer Winx’a,którego wczoraj kazałam odłożyc i poszłam potem na uczelnię.Ale do tej pory zanim zaczęły się zajęcia miałam jeszcze ponad godzine czasu bo była dopiero 8:19 więc mogłam pójśc do portu.Mogłam jak zawsze ale nie poszłam.Nie poszłam bo nie mam już zamiaru.

Postanowiłam czekac na Placu Powstańców Wielkopolskich na tramwaj do godziny około 9.W międzyczasie przechadzłam się w kłóko i płakac mi się tak nagle zachciało!!!

Widziałam inny plac-po remoncie,niż ten,do którego byłam przyzwyczajona a na dodatek widziałam plakat zaginionego jakiegoś chłopaka i przypominały mi sie plakaty,które widziałam kiedyś na dworcu głównym o zaginionych!!!

Nadodrze już nie przypomina Nadodrza.Jak głupio by to nie zabrzmiało…

I tak chodziłam sobie po placu no i o godzinie 8:58 wsiadłam w tramwaj.

To jeszcze nie koniec feralnego dnia…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz