Od tamtej pory gdy po raz ostatni tu pisałam na tym blogu-minęło już pół roku…
Już myślałam,że nigdy tutaj nie napiszę…
Moje życie jest jeszcze bardziej zjebane niż było pół roku temu.Ogółem rzecz biorąc-to nawet w zeszłym roku czy pół roku temu nie było tak tragicznie jak teraz…
Moje życie niby gna do przodu,jednak nie jest to to czego bym chciała.Gnam w złym kierunku-ku własnej zagładzie…
Pamiętam bardzo dobrze ten dzień,w którym i po co założyłam tego bloga.To był 18 września 2008 roku a notkę na nim napisałam dopiero 24 września 2008.Dziś aż tęsknię za tymi czasami.
Są posty,które miałam opublikowac jednak trochę to poczeka.Niestety w moim życiu nie ma nic takiego co mogłabym nazwac szczęsciem.
Szczerze powiem,że Nadodrze nie zjebało mi życia tak bardzo jak Kąty Wrocławskie…
Pół roku temu-w marcu 2009 roku miałam tutaj napisac jak bardzo się cieszę ze spotkania z Michaliną W. oraz tym,że ją zobaczę.
Tego posta nie opublikowałam na tym blogu ale na kordian.blog.onet.pl
Miałam tutaj napisac:”Dziekuję Ci Michalino za spotkanie ze mną oraz za to,że jesteś i mogę Cię ujrzec…”.Nadaremnie.
Przez ten czas to było tylko iluzją.
Tak się zastanawiam-jakby wyglądało moje życie po odejściu z Nadodrza.
Czy gdybym odeszła z Nadodrza już wtedy-w 2007 roku to czy byłabym szczęsliwa???
Jakby wyglądało wtedy moje życie???To zaczęłam sobie już wyobrażac od września 2006 roku gdy to zastanawiałam się nad tym co dalej ze mną będzie.Widziałam siebie-samą siebie za rok(wówczas 2007)i wszystko się spełniło.
Widziałam siebie nieszczęśliwą i zrozpaczoną,która kłóci sie z Michaliną W. W tych wyobrażeniach,które wówczas miałam widziałam jak stoję przed drzwiami jej domu na ul.Trzebnickiej i dzwonię dzwonkiem do drzwi.
Otwiera mi jej matka(bo tak rzeczywiście było) i mówi,że Michaliny nie ma w domu.Mówię jej,żeby przekazała Michalinie prezent odemnie a jej matka na chwilę zamyka drzwi a z oddali słychac w korytarzu rozmowy,które mówią o tym,że Michalina jest w domu z Kariną G. i innymi koleżankami i mówi,że nie chce mnie znac po czym jej matka otwiera drzwi i mówi mi,że Michaliny nie ma w domu ale przekaże jej prezent odemnie…
Tu nie trzeba byc wróżką aby sobie powróżyc.To oczywiste,że jeżeli przyjaźn wisi na włosku i były już wcześniej podobne sytuacje(jak na przykłąd gdy w czerwcu 2006 roku szukałam jej domu i gdy znalazłam to otwarła drzwi jej matka i powiedziała,że…Michaliny nie ma to skoro we wrześniu czy październiku 2006 widziałam w moich wyobrażeniach takie sytuacje,ktróe ponownie były za rok to wiadomo,że kto raz zawiedzie ten znowu może…).
Widziałam też samą siebie-nieszczęśliwą po odejściu z Nadodrza,która nie potrafi znaleźc sobie nowego miejsca w życiu oraz płaczącą.Taką widziałam siebie w styczniu 2007 i tak też było…
Gdy w zeszłym roku zaczęłam pisac tego bloga o moich niepowodzeniach oraz o nieudanej ucieczce z Nadodrza i wyjeździe do Bensheim to nie przewidziałam jednego-,że wkrótce umrze mój najukochańszy pan Pledger czyli Mieczysław Sobczak.Nie jestem wróżką…
Pół roku temu pisałam tutaj jak to szkoła zjebała mi życie przez to,że najpierw chcięli abym została w tej szkole a potem nie potrafili sobie z tym poradzic gdy zmarł Mieczysław Sobczak…
Otóż jest coś jeszcze gorszego niż śmierc Mieczysława Sobczak’a oraz szkoła i to coś zjebało mi życie…
Chciałabym krzyczec:
To Kąty Wrocławskie…
Przeżyłam traumę.Trauma już we mnie zostanie a kto wie czy nie odrodzi się na nowo gdy znowu przyjdzie mi zyc w podobnych warunkach…
To co złe może powrócic…To przez to nie miałam ochoty na pisanie blogów…To przez tę traumę…
Jestem wolna.I nikt mi tej wolności zabrac nie może.Jestem wolna…
Data 5 października 2009 roku.Na równy rok po tym jak to tutaj opisywałam,że nie chcę wrócic na Nadodrze a ten powrót mnie boli…Dziś już nie.Jest godzina 10:50.Na przystanku autobusowym stoji znana postac-Florianna czyli ja.Czekam na autobus do Wrocławia,ponieważ jadę na język angielski.Kupuję w kiosku nowy numer WITCH’a i przejmuję się tym,że jeszcze nie odrobiłam zadania domowego z przedmiotu stosunki międzynarodowe na temat kongresów.Mamy za zadanie wypisac i opisac ile było dokłądnie kongresów wedle ksiązki do historii więc ja wzięłam ze sobą aż 4 ksiązki do historii z różnych klas szkoły średniej…
Na przystanku stoji jakiś głuchoniemy facet i coś gestykuluje z jakąś kobietą.Podjeżdża autobus.
Gdy wsiadam do autobusu to moje ulubione miejsce w pierwszym rzędzie zajmuje właśnie ten głuchoniemy facet oraz ta kobieta.Nie zostaje mi nic innego jak usiąśc w pierwszym rzędzie tuż za kierowcą gdzie też mogę sporo widziec.Siadam obok jakiegoś faceta,który przesuwa się bym mogła zmieścic plecak i rozsiadam się w miarę wygodnie.Gdy autobus rusza to sięgam po każdą ksiązkę od historii,którą mam i wyszukuje informacji na temat kongresów ale nie potrafię się w tym połapac i jedyne co znalazłam to informacje na temat kongresu wiedeńskiego oraz sprawy polskiej na nim.Od razu przypomniał mi się pan Pledger,który był historykiem oraz o tym,że może po woli powinnam już wrócic na irma.blog.onet.pl…
Pamiętam jak jechałam na egzamin do pana Pledger’a daty 17 czerwca 2008 roku i czytałam własnie historię Anny Frank w książce do historii,która to wzruszyła mnie bardzo,że tak młoda dziewczyna musiała tak cierpiec…
Gdy nie mogłam znaleźc nic więcej o kongresach zapytałam się tak z ciekawości no i żeby zagadac do tego faceta co siedział obok mnie czy wie jeszcze jakie były kongresy oprócz kongresu wiedeńskiego.Facet był w starszym wieku i siedział kołomnie.Odpowiedział mi,że niestety nie wie ale udało nam się nawiązac rozmowę.Jak się okazało to on mieszka w Goszczu.Opowiadał mi o tym jakie to Bodzio pałace ma i tak dalej i o tym,że lubi sobie popic.Czuc było od niego troszkę.Mówił mi,że jest wdowcem i ma 74 lata czy jakoś tak.Szczerze powiem,że niw wyglądał na tyle.Ja bym mu dała ze 63!!!Pytał się mnie czy jestem mężatką,ponieważ zauważył moją obrączkę.Nic z tych rzeczy-to tylko moje biżuteria…
Ale tak myslałam sobie o pewnym DJ’u i o tym jak to on nosi sobie obrączkę na placu…
Ten facet co ze mną jechał opowiadał mi troszkę całą drogę do Oleśnicy o sobie,ponieważ wysiadał w Oleśnicy.Pytałam się go czy przeżył II wojnę światową to opowiedział mi,ze tak i pamięta jak to włosy ucinano bo się wszy lęgły czy jakoś tak bo zagłuszał nam jadący autobus a i jego głos świadczył o przepiciu…
Jeżdzę pociągami oraz autobusami.Spotykam tylu ludzi i przy okazji poznaję ich historię…
Tuż zaraz jak ten facet wysiadł to dosiadła się do mnie jakaś kobieta.Mówiła mi,że jedzie do Bykowa.Najpierw pytała się mnie czy kołomnie jest wolne a gdy się dowiedziała,że tak to wpuściłam ją obok siebie i zagadałam.Zapytałam się jej z jakim zawodem jej się kojarzę bo ona mi wygląda na gospodynie domową a ona mi odpowiedziała,że ona też jest gospodynią domową bo zrozumiała mnie,że ja jestem gospodynią domową.Odpowiedziałam jej,że nie ale chciałabym byc wykładowczynią więc się jej zapytałam z jakim zawodem jej się kojarzę bo mam problem bo studiuję politologię i nie chcę się znac na polityce bo niedawno co przeżywałam traumę przez Urząd Miasta i Gminy w Kątach Wrocławskich jak tam miałam praktyki i chcę od polityki jaknajdalej.Kobieta powiedziała mi,że jestem wygadana i pasuję jej zdaniem na wykładowczynię.Kobieta też była w starszym wieku.Zapytałam się jej który jest rocznik to mi odpowiedziała,że urodziła się przed II wojną światową.Opowiadała mi też,że ma 9 czy tam 10 dzieci i,że kiedyś były inne czasy.Gdy powiedziałam jej,że kocham naukę to powiedziała mi,że jej najmłodsza córka też się dobrze uczyła…I zgadnijcie jak to się skończyło bo ja myślałam sobie,że może została wykładowczynią…ale niestety poszła do technikum i poznała tam jakiegoś faceta,z którym na początku była szczęśliwa ale niestety-są co prawda już od 24 lat ze sobą ale niestety on lubi popic.Nie bije jej tylko źle im ze sobą i są razem tylko i ze względu na dzieci.Zapytałam się jej czy nie mogłaby go zostawic ale kobieta mówiła mi,że ona nie chce i tyle.
Zapytałam jej się z ciekawości czy od urodzenia mieszka ona w Bykowie to odpowiedziała mi,że nie ale sprowadzili się tam po wojnie.Pytałam się jej czy dużo się od tamtej pory zmieniło w Bykowie to powiedziała mi,że bardzo dużo…
No i wysiadła w Bykowie.To był dziwny dzień i dziwna podróż.Dwie historie,dwóch różnych ludzi…
Historia.Mówi się o niej,że jest nauczycielką życia.Mówi się o niej,że lubi sie powtarzac…
Historia.Czym tak naprawdę jest historia???
Pamiętacie może moje przygody???Już myślałam,że przeszły one do historii przez Kąty Wrocławskie…Pamiętacie też pewnego DJ’a???
To już przeszłośc…
Tak więc oto mam kolejną historię…
Już nie o DJ’ach ale za to o podróży.
Daty 2 października 2009 roku jechałam autobusem o godzinie 7:00.Do miejsca trzeba było się dopchac tak więc miałąm to szczęscie,że dopchałam się do drugiego siedzenia czyli tak,że jak ten kto siedzi na moim ulubionym miejscu w pierwszym rzędzie sobie wysiądzie to ja szybko zajmę sobie miejsce tornistrem i usiądę.
Tak więc gdy usiadłam sobie tam gdzie było wolne miejsce to obok mnie usiadła jakaś starsza kobieta.Miała ze sobą wielki bagaż.Zapytałam się jej czy gdzieś jedzie na wycieczkę to mi odpowiedziała,że jedzie do Częstochowy by sie pomodlic.Zapytałam jej się o co to mi odpowiedziała,że za wszystko.Powiedziałam jej,że Boga nie ma tak więc nie ma się o co modlic a ona mi odpoweidziała,że Bóg jest i ona go czuje.Powiedziałam jej,że jestem ateistką i według mnie to jest rzecz niemożliwa i jak ona coś czuje to napewno dlatego,że chce to czuc.
Opowiedziała mi,że ona już wiele w życiu przeżyła w tym II wojnę światową i ona jest 1942 rocznik.Ona i jej rodzeństwo żyli podczas II wojny światowej i dużo przeżyli.Zapytałam się jej czy została wywieziona na Sybir.Powiedziała mi,że tak.Pytałam się jej czy czytała książkę pt.”Ślady miekkich łap”autorstwa Janusz’a Rautszko.Odpowiedziała mi,że nie czytała ale słyszała o tej ksiązce a za to czytała ksiązkę,o której usłyszała z Radia TRWAM i ksiązka nosiła tytuł:”Gdy brat staje się katem”,w któej to opisane były bardzo drastyczne sceny jak to sąsiad zabijał sąsiada.Opowiedziałam jej,że w książce „Ślady miękkich łap” nie było drastycznych scen za to wszystko jest dokłądnie opisane i odtworzone z perspektywy samego autora.
Interesuje się II wojną światową oraz takimi historiami.Jednak niestety ludzie mają mnie za wariatką z wyobraźnią taką jakbym była Anią z Zielonego Wzgórza.Płakałam przed tą kobietą,że niestety podobnie jak Ania z Zielonego Wzgórza mam brzydkie i zielone oczy a ta kobieta mi powiedziała,że mam ładne oczy bo duże a ona niestety nie może się malowac bo ma małe oczy i co wymaluje się to się wciera.
Całej tej rozmowie przysłuchiwała się moja koleżanka-Magda,która powiedziała mi,że nie mam całkiem zielonych oczu tylko mieszane a pozatym teraz są soczewki,które zmieniają kolor oczu.Niestety-nadal z natury mam kolor zielony.
Ta kobieta,która siedziała kołomnie to powiedziała mi,że jestem bardzo ładna i pewnie mam ładnych rodziców.A gdzież tam-moi starzy są brzydcy i na dodatek ciągle ingerują w moje życie prywatne i stara nawet mnie biła i robią ze mnie wieczne dziecko.
Na to odezwał sie do mnie wulgarnie jakiś chłopak,który siedział za mną z tyłu i powiedział mi,że jestem poj*bana.Odpowiedziałam mu,że klnie jak szewc i jest głupim bachorem,który ma krótkiego i ogółem dziecięcy ryj a on gadał dalej swoje i tak w kółko nawijał i powiedział mi,że mu pojechałam tym textem.
Do rozmowy wtrąciła się ta kobieta,która powiedziała temu chłopakowi,że najlepiej by było gdyby się nie odzywał a on dalej swoje.
I tak niemal przez całą drogę.
Kobieta wysiadła w Oleśnicy.A szkoda,bo myślałam,że może jedzie dalej do Wrocławia a potem do Częstochowy.
Tak więc jak widac historia jest wokół nas.
Na razie nie opiszę tego co działo się u mnie przez te pół roku.Nie mam na to siły by pokonac tę traumę.Boję się,ze wróci…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz