Trauma wróciła…I to jeszcze z jaką siłą…Na dzień dzisiejszy jest już po wszystkim ale ja wiem i tak,że trwa to wszystko we mnie…
Dlaczego niszczcie to co jest piekne???Dlaczego chcecie wepchac coś na siłę komus kto czegoś nie chce???
Otóz tak.To,co teraz opiszę,swój początek ma na elyon.blog.onet.pl i wcale nic chodzi tutaj o Michalinę tlyko o te Kąty Wrocławskie…
Daty 14 grudnia 2009 roku śniły mi się Kąty Wrocławskie…Śniło mi się,że byłam w Kątach Wrocławskich i była powódź.Bo była.Pamiętam jak to trochę zalewało w lipcu 2009 roku.Z jednej strony wylewała Bystrzyca a z drugiej Strzegomka co więc było moim obrazem z realu,któy widziałam.
W tym śnie widziałąm jak Kąty Wrocławskie były zalane.A właściwie to już było po powodzi.Widziałąm tlyko dookoła szare i opuszczone domy po powodzi.Musiała to byc mocna powódź,ponieważ ludzie opuścicli swój dobytek a domy wyglądały jakby miały runąc lada moment i były opuszczone.Po opustoszałych Kątach Wrocławskich przechadzałam się ja i patrzyłam na to wszystko.Nagle zobaczyłam tam jakąś dziewczynę.Miała kręcone blond włosy oraz była średniego wzrostu moim zdaniem.Zagadałam do niej i szyłyśmy razem w stronę jakiegoś pola.Z oddali było widac górę Ślęża,której się boję.Bałam się jej nawet w tym śnie.Pamiętam to co wtedy czułam nawet jeżeli to był tylko sen.Ta dziewczyna oznajmiła mi,że się leczy na depresję.To obraz,który mieszał mi się z rzeczywistością,ponieważ pamiętam jak w lipcu 2009 roku jechałam do Kątów Wrocławskich aby załatwic sobie te bezpłatne praktyki studenckie,które zapoczątkowały moją traumę zaraz po tym jak to daty 10 lipca 2009 roku śniły mi się Kąty Wrocławskie oraz góra Ślęża,której się boję nadal.Po tym śnie,który to opisałam na werter.blog.onet.pl postanowiłam zawalczyc z tą traumą ale jak się okazało to niestety-było jeszcze gorzej…No i gdy w lipcu 2009 roku jechałam pociągiem pospiesznym z Twardogóry na Nadodrze to po drodze w Twardogórze czekając na pociąg poznałam pewną dziewczyne,która miała kręcone włosy i wyglądała jak ta dziewczyna,która mi się śniła.Jak zagadałam do niej wtedy to gadałysmy jeszcze w pociągu i oznajmiła mi wtedym,że jedzie na Nadodrze do lekarza.Jak zapytałam się jej na co choruje to odpowiedziała mi,że na depresję.Jak zapytałam jej się z ciekawości z jakiego powodu to powiedziała mi,że z powodu śmierci bliskiej osoby.Gdy zapytałam sie jej kto jej umarł taki bliski to odpowiedziała mi,że dziadkowie…
Od tamtej pory już jej nie widywałam w realu a jak widziałam ją to chyba jechała z tatusiem i chyba się jeszcze na tę depresję leczy.Ja sama ciepriałam na depresję ale sama z tego wyszłam.A kto wie czy ja wogóle cierpiałam na depresję.
Wracając do mojego snu z daty 14 grudnia 2009 roku to tej samej daty w tym samym śnie śnił mi się DJ ROTTWAG.Śniło mi się,że przechodził w C.H.ARENA i coś tam kupował.
To był dziwny sen.Ogółem tej daty nie miałam dostępu do komputera,ponieważ ten,na którym zwykle pracuje się zepsuł więc nie mogłąm tego opisac.
Wstałam o godzinie 9 rano.Obudził mnie budzik.Tak samo jak równe dwa lata wcześniej gdy to przeżyłam przygodę na koleji daty 14 grudnia 2007 roku,którą to opisałam na layla.blog.onet.pl.
Gdy wstałam to od razu myślałam o tym śnie i co on mógł oznaczac.nie wierzę w sny i widzę w tym obrazy z mej pamięci na temat zdarzeń z życia codziennego.O godzinie 10:30 tej samej daty wyszłąm z domu na autobus,który miał mnie zawieśc na jezyk angielski na ul.Sieradzką.Gdy już zajechałam na język angielski to widziałam moje koleżanki ze zarządzania,któe miały ze sobą jakieś torby,w któych to miały puzzle czy jakieś tam układanki i sudoku,któe kupiły komuś na prezent i nawzajem wychwalały się tym co kupiły.mój kolega ze zarządzania,który chodził ze mną na angielski pochwalił się,że jego kolega kupił grę Monopoly za 6 złotych w ciuchlandzie.Jedna z moich koleżanek powiedziała,że w ciuchlandzie są czasem takie duże miśki,które wyglądają jak nowe a do kupienia są za około 10 złotych czy też mniej,że nie wiadomo po co to ludzie wyrzucają.Gdy tak gadałyśmy to już zaczął się język angielski.Jeszcze zanim się zaczął to gdy tak dziewczyny gadały o świętach i prezentach to ja zapytałąm się ich czy mogę się im wygadac o tym co za koszmar mi się śnił.Dziewczyny gadały dalej sobie a mnie nie chciały wysłuchac no to poszłam na język angielski i gdy tak poszłam to na języku angielskim gdy się okazało,że nikt nie ma ksiązki to trzebabyło pożyczyc od kogoś kto miał(w tym wypadku wykładowczyni)i sxerowac dla nas wszystkich po egzemplarzu tak więc mój kolega poszedł sxerowac dla nas wszystkich a było nas 4 i wtedy zaptałam się wykłądowczyni z języka angielskiego czy wierzy w sny.Ona mi odpowiedziała,że wierzy.Postanowiłam jej się zwierzyc z tego co mi się tej daty śniło czyli ten fakt,że śniłam o Kątach Wrocławskich oraz o tym jak je rzeka zalała i o tej dziewczynie,która oznajmiła mi,że się leczy na depresję i powiedziałam jej,że dotyczy to faktów z mojego życia,któe to nastąpiły gdy jechałam do Kątów Wrocławskich przed traumą,którą przeżyłam.
Wykładowczyni mi powiedziała,że ona akurat wierzy w sny,z racji tego,że jej sie wyśniła prawa.Gdy parę lat temu śniło jej sie w nocy z soboty na niedzielę,że jej ojciec zmarł to w poniedziałek otrzymała list powiadamiający o smierci ojca i uznała,ze to była jakby ta energia wysłana,która poprzedzała to wydarzenie.Jednak mimo wszystko moim zdaniem to był przypadek.
Czy sny naprawdę się sprawdzają???Bo mi jedynie śni się moja przeszłośc w zniekształceniu czasu kiedy to mój mózg rejestruje obrazy,które chcę wypchnąc z pamięci tak jak w przypadku tych Kątów Wrocławskich.Gdy tej samej daty po zakończeniu języka angielskiego poszłam do kiosku po bilet MPK bym mogła pojechac by odwiedzic mojego kolegę Karol’a,który pracuje w punkcie xero na ul.Łąkowej to po drodze myslałam o moim śnie.U Karola byłam parę minut.Rozmawiałam z nim na temat procesu oraz tego,że już niedługo będę musiała stawic czoła prawu,któe goni mnie za samo to,że jestem jaka jestem.
Homo homini lupus es-czyli człowiek człowiekowi wilkiem jest za samo to,że jest się jakim sie jest.
Jak zwykle pożegnałam się z Karolem o godzinie 15 gdy to on kończy pracę a ja musze iśc na Nadodrze.Gdy ponownie wsiadłam w tramwaj,który zawiózł mnie na Nadodrze to myslałam o tym,że miesiąc wcześniej albo już trochę więcej,kazałam odłożyc sobie bluzkę w jednym z Nadodrzańskich sklepów i muszę sobie kasę uzbierac.
Gdy wysiadłam na Nadodrzu to było coś około godziny 15:20.Od tego dnia przeciez kursuje nowy rozkład jazdy pociągów tak więc nie wiedziałam kiedy od nowego rozkładu jazdy będę miałą pociąg.Kiedyś to ostatni miałam o godzinie 15:39 a teraz to kiedy miałam???
Poszłam więc od razu sprawdzic na nowy rozkłąd.Gdy zaszłam pod tablicę z nowym rozkładem to oprócz mnie patrzyli się i sposywali go też inni ludzie.Na to wychodzi,że mój nowy pociąg jedzie o godzinie 15:55 i jest to pociąg pospieszny a ostatni pociąg do Twardogóry to pociąg zwykły o godzinie 16:09 z Nadodrza.
Spojrzałam na rozkłąd jeszcze raz i zobaczyłam,że gdybym po skończonym języku angielskim poszła od razu nie do Karola a na Nadodrze to zdążyłąbym na pociąg do domu,któy jedzie o godzinie 14:28.Tak więc nie pozostało mi nic innego jak schowac się na Nadodrzu w środku dworca albo przeczekac do godziny 15:55.I poczekałam.Na dworze panował mróz,który idealnie oddawał mój tamtejszy nastrój.Gdy tak czekałam na pociąg te parę minut to czułam jak bardzo marzną mi ręce i nie pomogło nic schowanie ich do kieszeni.Stojąc na drugim peronie myslałam o tym jak to równe dwa lata temu tej samej daty przeżywałąm tutaj przygodę bo maszynista nie przyszedł na pociąg i nie miał kto pojechac.Stałam na Nadodrzu i chłonęłam każdą chwilę jaką tam przeżywałam myśląc o tej przygodzie…
Gdy o godzinie 15:55 w końcu doczekałam się pociągu od nowego rozkładu jazdy to wsiadłam w niego z radością.Wsiadłam do pierwszego przedziału niedaleko konduktorek,któe w razie czego pomogą mi otworzyc drzwi bo z tymi drzwiami w pociągu pośpiesznym to nigdy nic nie wiadomo a czasem ciężko jest je otworzyc.
Gdy już byłam w pociągu to czułam jak zamarznięte ręce mi po woli odmarzają a zamarzły mi nieźle.Usiadłam do drugiego przedziału gdzie siedzięli jakiś chłopak,któy jechał gdzieś tam pod Warszawę bo to był pociąg pośpieszny do Warszawy Wschodniej przez Łódź Kaliską tak więc jako pierwsze co zagadałam to zagadałam tego chłopaka co studiuje.w przedziale siedziały jeszcze dwie dziewczyny naprzeciwko siebie koło okna,które zajmowały się swoimi sprawami.
Zapytałam się tego chłopaka co studiuje to odpowiedział mi,że ekonomię.Gdy zapytałam się go gdzie studiuje to odpowiedział mi,że studiuje dziennie w Warszawie.Myślałąm,że on studiuje we Wrocłąwiu na Akademii Ekonomicznej ale jak się okazało to w Warszawie.Gdy zapytałam się go z ciekawości skąd pochodzi to powiedział mi,że z pod Opola.Z pod Opola.Z pod Opola…Od razu stanęła mi przed oczami moja trauma.Trauma,jaką przeżywałam w Kątach Wrocławskich…Pamiętam jak myslałam wtedy gdy przeżywałam tą traumę o tym,że z Kątów Wrocławskich jest tak samo blisko do Wałbrzycha,do Wrocłąwia jak i do Opola…Zapytałam się go z ciekawości dlaczego chciał akurat studiowac w Warszawie to odpowiedział mi,ze tam mu się podoba…
mi też się tam podoba.Zazdrościłam mu.Zapytałam się go czy on ma rozum ścisłowca,że studiuje ekonomię bo tam mają dużo matematyki.Odpowiedział mi,że też się bał matematyki i nie był dobry z niej ale da się przeżyc.Zapytałąm się go czy miał może piramidę Maslow’a.Odpowiedział mi,że przerabiał to.Zapytałąm się go też jakie książki czyta to podał mi tam jakiegoś autora co go nie znałam.Ja za to podałam mu,że kocham czytac Cialdini’ego.On się mnie zapytał kto to i czy to jest jakiś włoski autor to powiedziałam mu,że Robert Cialdini jest tym,który wyróżnił reguły autorytetu takie jak reguła ubioru czy reguła tego jakim autem się jeździ.Od razu przypomniał sobie o kim mówię.Powiedział mi,że przypomina sobie,że też czytał Cialdiniego ale to już było dawno jak był w liceum i przypomina sobie te jego reguły autorytetu i to co on za przykłądy w tej książce podawał na temat tego jak się co stosuje.Pamięta też przykłąd z Hary Krishna,któy tam przytaczał.
Rozmawiało nam się bardzo dobrze.Była już stacja Oleśnica Rataje.Nagle postanowiłam wciągnąc do naszej rozmowy tę dziewczyne,która siedziała przy oknie.Zagadałam do niej co ona studiuje i skąd jest.Na to ona mi odpowiedziała,że studiuje prawo a urodziła się w Łodzi,mieszka w Łodzi i jest z tego dumna.Powiedziałam jej,że Łódź to ja znam a z ciekawości zapytałam jej się co ona studiuje za prawo bo są rozmaite takie jak na przykłąd prawo administracyjne czy też prawo karne i skąd pomysł na taki kierunek to ona odpoiwiedziała mi,ze ona ma silne poczucie sprawiedliwości i chciałaby dawac przestęców za kratki a nie im pomagac i ich obłaskawiac.
„Przestępców dawac za kratki…”.Od razu pomyslałam o sobie w aktualnym stanie.Wyrzucona ze szkoły(za elyon.blog.onet.pl),sądzona aktualnie przez sąd i nie mająca perspektyw na życie.
Zapytałam jej się co ona by zrobiła na moim miejscu.Tak,moi Drodzy Czytelnicy.Jestem skazaną.Już skazaną.Wóczas jeszcze nie byłam ale zapytałam jej się jak mogłabym się wybronic z tego,że sądzą mnie za groźby karalne.Odpowiedziała mi,że to trudna sprawa ale sądziła,że z tego wyjdę.
Nagle wciągnęłam do rozmowy dziewczynę,która też siedziała koło okna naprzeciwko niej i zapytałam się jej skąd pochodzi i co studiuje.Powiedziała mi,że studiuje kosmetologię.Gdy mi to powiedziała to powiedziałam jej,że słyszałam,że bardzo dużo dziewcząt poszło na ten kierunek jednak okazał on sie byc cięzki,ponieważ trzeba się tam uczyc anatomii oraz reakcji uczuleniowych człiwieka na dany kosmetyk.Odpowiedziała mi,że zgadza się.Zapytałam sie jej na którym roku studiuje to odpowiedziała mi,ze jest dopiero na piewszym.Zapytałam sie jej z ciekawości,z racji tego,że mam brzydki zielony kolor ozu przez co mam komplex to czy dałoby się coś zrobic tak aby moje oczy zmieniły kolor z zielonego na niebiecki czy też piwny bo w końcu kolor oczu człowieka zależy od ilości zawartej w nim melaniny a kolor zielony zawiera barwnik zarówno niebieski jak i piwny.Odpowiedziała mi,że trzeba sobie kupic soczewki jednak ja jej odpowiedziałam,że nie chcę soczewek tlyko chcę zmienic ten brzydki kolor na stałe i myslałąm nad tym aby wstrzyknąc sobie jakiś barwnik do tęczówek oczu,który pomógłby mi zmienic kolor oczu na stałe podobnie jak teraz ludzie aby wyglądac młodziej paraliżują swoje mięśnie twarzy jadem kiełbasianym czyli botoxem a przecież to trucizna ale co się nie robi aby byc pieknym.
Aby byc pięknym…Piękno to rzecz względna a każdy z nas rozumie co innego pod pojęciem piękna…
Tak rozmawiało nam sie fajnie dopóki nie była już moja stacja,na której wysiadłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz