Dzień 16 grudnia 2009 jeszcze nie dobiegł końca.Tego dnia musiałam przecież zbierac świadków,którzy byliby po mojej stronie i wstawiliby się za mną podczas mojego procesu.Mojego procesu.Mojego procesu…
Sprawdiedliwośc.Czy w dzisiejszych czasach coś takiego istnieje???
Czy w dzisiejszych czasach istnieje tlyko i wyłącznie nepotyzm oraz znajomości???Dziś nie można swobodnie wyrażac siebie,gdyż od razu jak człowiek nie mieści się do kanonu tego co powszechnie przez opinię puibliczną jest uznawane za normalne to od razu spotyka daną jednostkę,która wyłamuje się z tego kanonu i odstaje od reguły skazuje się na ostracyzm społeczny.
Dlaczego sądzą człowieka za samo to,że jest jaki jest???Za samo bycie sobą???
Bo gdybym ja żyła tak jak inni by tego chcieli to już dawno oprzątałabym śmierdzącego jak świnia bachora i prała śmierdzące i ospermione gacie mego męża i nie byłabym sobą!!!Prędzej wolałabym już popełnic samobójstwo niż zyc tak jak inny by tego chcięli!!!
Znane są juz przypadki gdzie to ludzie odbierali sobie życie bo kazano im życ tak jak inni tego chcięli.Wiadomo co zrobiła Wanda,którą ojciec chciał ją wydac za mąz za Niemca.Rozumiem,że życie ma byc na miłe ale jeżeli kładzie się na nas-wolne i świadome jednostki nacisk społeczny i jeszcze do tego potępia a nasze życie może przerodzic się w koszmar to gdzie człowiek żyjący w ciemnogrodzie takim jakim jest Polska,która kocha matki polki i takie co studiowały zupko-kupko logię ma szansę rozwoju w tym w czym akurat lubi.Jeżeli w Polsce ktoś ogłąsza publicznie,że jest homosexualny to niestety od razu słyszy określenia,którym to najdelikatniejszym z nich jest chyba „gej” lub „pederasta” albo godzące w jego godnośc i wolnosc wyboru „ciota”.
Ciota to według mnie taka starsza pani,która chodzi do kościółka co niedziela i klepie paciorki i spotyka się po mszy z rówieśniczkami i razem obgadują kto z kim śpi i jak żyje a nie mężczyzna,który wybrał jako partnera mężczyznę!!!
Polska jest niesprawiedliwa.A czy gdzie indziej jest lepiej???
Polskie sądy to już nie powiem co za cioty tam pracują!!!
Data 16 grudnia 2009.Zaraz po tym jak wyszłam ze sądu od mojego adwokata poszłam na tramwaj aby zdązyc na pociąg,który się rozdupcza na dwie częsci Ostrów i Poznań w Grabownie Wielkim.Była godzina około 13-tej.Czekałam na tramwaj i wsiadłąm w linię 6,gdyż on oprócz 7 też jedzie na Nadodrze.
W tramwaju jechałam jak zwyklę tą samą trasą.Trasą,która prowadzi tam gdzie chętnie przebywam-na Nadodrze.Miałam miejsce siedzące po lewej stronie od końca w pierwszy wagonie.Jechałam tak i rozmyślałam o tym co jest wokół mnie i obserwowałam ludzi oraz zastanawiałam się nad psychologią tłumu…
I już myslałam,że spokojnie dojadę na Nadodrze i zdążę na pociąg gdyby nie fakt,że…od ul.Dubois jak zauważyłam,że nie skręca tam na Nadodrze w stronę Paulińskiej tlyko skręca na Plac Bema to się załąmałąm i zaczęłam krzyczec,że to nie w tę stronę!!!
Czyżby przywrócili dawny ruch???No tak bo to kiedyś 6 jechało przez Plac Bema a nie przez Nadodrze i ostatnio jechał normalnie przez Nadodrze i musięli od niedawna przywrócic dawną trasę…
Załamałam się.Kolejny raz załamałam.Podeszłam do motorniczego i zaczęłam krzyczec,że to nie ta trasa i jak ja teraz dojadę na Nadodrze a on odpowiedział mi przez szybę,że radzi mi wysiąśc na Placu Bema i stamtąd się przejśc z powrotem na Dubios i wsiąśc w 7 na Nadodrze.
No nie!!!Już wiedziałam,że nie zdążę.Zapytałam się go czy dojdę z Placu Bema na Nadodrze a on mi powiedział,że to bardzo daleko na nogach i radzi mi się conąc jeden przystanek i wsiąśc w 7.No nie!!!Ludzie się wkurzali jak krzyczałam,że chcę wysiąśc na Nadodrze…
Patrzyłam przes szybę jak nadjeżdżam na Plac Bema.Był remontowany jeszcze ale oddany do użytku.Wysiadłam na tym Placu i czym prędzej ruszyłam na nogach na Nadodrze.Po co mi isc na tramwaj jak i tak już nie zdążę a niestety albo i stety na nogach chodzic portafię i znam tę droge bo niejednokrotnie szłam tędy na Nadodrze z ul.Dubios i przechodziłam obok zamalowanego już napisu „Take me home”,który w lipcu 2007 przypominał mi o tym,ze Nadodrze jest jakby moim domem…
Szłam szybko aby zdążyc ale wiedziałam,że i tak już nie zdążę.Pamiętam jak szłam tez tędy w maju 2008 jak kupywałam na ul.Drobner’a w prywatnym domu bo wygrałam aukcję na allegro,płytę CD zespołu Cosmic Gate.Już wiedziałam,że i tak teraz na pociąg nie zdążę…Mój pociąg miał odjechac o godzinie 13:48.Niestety było już za późno.
Gdy zaszłam na drugi peron mój pociąg odjechał już jakieś 10-15 minut wcześniej.Spojrzałam w tunelu przy wejściu na drugi peron na nowy rozkłąd jazdy na pociągi i patrzyłam o której godzinie mam następny pociąg do Twardogóry.Spojrzałam na tablicę i jak się okazało pisało tam,że pojedzie o godzinie 14:40.Z wrażenia nie spojrzałam na odznaczenia i,że taki pociąg jedzie ale tylko w dni wakacyjne i czekałam na drugim peronie na niego a w międzyczasie czułam jak bardzo marzną mi ręce.Dla mnie oznaczało to tlyko jedno-że będę musiała czekac na tego o godzinie 14:40 według nowego rozkładu jazdy.
Na Nadodrzu panował mróz i czułam już jak szłam jak bardzo cierpną mi ręce.Zagadałam do jakiegoś faceta,który stał obok mnie na drugim peronie i czekał na pociąg,który jechał do Oleśnicy.Pogadałam z nim trochę ale coraz bardziej czułam jak cierpną mi ręce.Pomyslałam sobie,że przeczekam tyle czasu bo już było po godzinie 14-tej a mój pociąg odjechał o godzinie 13:48 wedle nowego rozkładu jazdy no a następny pociąg myślałam,że może mam ale o 14:20 ale jak się okazało to mam jednak o godzinie 15:55,gdyż spojrzałam jeszcze raz na rozkłąd jazdy i widziałam,ze tamnten o 14:40 jedzie tlyko w wakacje!!!
Mróz postępował a ręce cierpły mi coraz bardziej.nie miałam innego wyboru.Musiałam schronic się w środku Nadodrza a samo stanie i marznięcie na drugim peronie mi nic nie da a tlyko ręce odmrozi.Była godzina po 15-tej a ja stałam tam od ponad godziny i mroziłam ręce.
Szłam po schodach z drugiego peronu wejściem głównym do środka dworca.Gdy weszłam to tuż przy drzwiach wejściowych od strony wejścia na perony był kaloryfer.Nareszcie!!!Co za ulga,że go zobaczyłam!!!
Stanęłam koło niego i położyłam a nim moje ręce i zaczęłam je ogrzewac i czułam na nich ciepło.W międzyczasie martwiłam się bo dawno mnie tu nie było a martwiłam się tym,że nie byłam tu od października 2009 po gazetki z Hannah Montaną,które kazałam odłożyc ale wiem,że kioskarka mi nadal je przechwouje ale ja nie mam na razie pieniędzy na to aby je kupic i nie to,że mi nie zależało ale to,że przez tyle czasu co nie przychodziłam do niej po gazety to miałam proces…
I stało się!!!Gdy grzałam ręce przy kaloryferze to zobaczyła mnie jak przechodziła do swojego klopa znajoma babcia klozetowa z toalety płatnej na Nadodrzu a ona jest znajomą tej kioskarki i od razu jej o tym powiedziała,że tu jestem!!!
Nie minęło pare minut kiedy do mnie podchodzi znajoma kioskarka.Byłam specjalnie schowana tak aby mnie nikt nie zauważył bo co ja się będę pokazywała jak teraz mam pieniądze ale na adwokata oraz na ewentualne zapłącenie grzywny ale i tak mnie znaleziono pod tym kaloryfrem.
Myslałam,że znajoma kioskarka będzie się na mnie darła dlaczego nie przychodzę i nie płacę za gazetki i ich jeszcze od niej nie odebrałam ale podchodząc do mnie oznajmiła mi jedynie,że jej kiosk jest czynny tlyko do 31 grudnia bo niestety nie opłaca się go miec i ona go zamyka dlatego prosi mnie o to abym odebrała i kupiła swoje gazety do końca grudnia 2009.
Opowieidziałam jej od razu dlaczego tak długo nie przychodzę do niej do kiosku.Niestety…Mam proces.
Wyjęłam z mojej saszetki,którą zawsze noszę pismo ze sądu i dałam jej do przeczytania.Na tym pismie jaśnie pan sędzia Józef S.prosił mnie o przybycie daty 21 gurdnia 2009 na godzinę 15:30 do sądu rejonowego we Wrocławiu na proces…
Znajoma kioskarka była wyrozumiałą co do gazet.Przeczytała pismo po czym mi je oddała i powiedziała,że przetrzyma jeszcze gazety i mam czas do 31 grudnia.Obiecałam jej,że przyjdę już niedługo a nawet i po jutrze.To nie moja wina,że mam proces.
Grzałam się dalej przy tym kaloryferze.Moje ręce przestały cierpnąc z zimna.Było coś około godziny 15:30 lub 15:40 gdy nagle w holu dworca Nadodrze przechodziła moja znajoma z Grabowna Wielkiego,która jeździ ze mną na trasie-pani T.,która zawsze sprzedaje bazie lub kwiaty albo choinki na bazarze.Jechała też w tym dniu,w któym to jakaś wariatka rzuciła się pod pociąg i to było daty 29 października 2005.
Tym razem nie jechała sama.Od razu zagadałam do niej co słychac i kim jest ta dziewczyna,która z nią jedzie.Jak się okazało to była Kasia,która jest synową pani T.Zapytałam się ich co tam słychac i pogadałyśmy trochę przy tym kaloryferze.One jechały zwykłym pociągiem,który jedzie o godzinie 16:19 z Nadodrza bo on staje na Grabownie Wielkim a tym pociągiem co ja jadę o godzinie 15:55 to on staje dopiero w Twardogórze z racji tego,że jest pociągiem pośpiesznym.Gdy wybiła godzina 15:55 poszłam w końcu na mój pociąg.
To na chwilę dało mi zapomniec o procesie…
Dziękuję.Moje kochane Nadodrze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz