Nadodrze…
Gdy zakładałam tego bloga,którego mottem ogłosiłam jakoby to „Byt określał świadomośc istnienia…”oraz,gdzie to zaliłam się na moją niemoc,że nie mogę wyjechac do Bensheim oraz jak płakałam,że nie nawidzę Nadodrza i nie chcę tam wrócic teraz to wszystko przybrało całkiem inny bieg wydarzeń.
Teraz Nadodrze daje mi siłę,której wcześniej nie miałam i tylko ono mi pozostało.Odkąd to zaczął toczyc się mój proces od listopada 2009 poczułam,że skoro nikt nie jest po mojej stronie zostaje mi tylko Nadodrze.To wóczas daty 5 listopada 2009 roku na trzeci dzień trwania toku mojego procesu poszłam na sam koniec drugiego peronu od strony wjazdu z Olesnicy i rozmyslałam o tym,że tu jest moje miejsce a nie na sali sądowej.
Od 3 listopada 2009 nie robię nic innego jak tłumaczę się przed sądem,że to i tamto jest nieprawdą a tamte zarzuty potwierdziły tlyko to co napisałam na blogu…
Jednak w wymar sprawiedliwości nie wierzę.Nie wierze i tyle.Polskie sądownictwo nie wymierza sprawiedliwości a jedynie żyje swoimi procedurkami,którymi oczy im zaszły jak wędrowcowi mgła na szlaku górkim,że nawet własnej ręki nie widzi…
Gdy pisałam do sądu to,jak bardzo cenię Nadodrze a szkołę olewam i nigdy nie czułam się tam dobrze to sędziowie dziwili się na sam fakt czemu ja ściskam filary od Nadodrza…
Chciałabym by podczas wydawania na mnie wyroku sędziowie spojrzeli tylko na te zdjęcia:
Zdjęcia zostały zrobione daty 22 kwietnia 2009 roku podczas tego pięknego dnia,którego to opisywałam na kouichi.blog.onet.pl
Ślepy polski wymiarze sprawiedliwości!!!Głupi sędziowie i ta ruda wiecznie uśmiechnięta policjantka,spójrzcie na mnie i na moją radośc z bycia na Nadodrzu!!!Kocham to miejsce!!!Na ukończeniu szkoły mi nie zalezy a WY macie tlyko swoje stanowiska za pomoca znajomości,nepotyzmu i koligacji rodzinnych!!!Wy wykształceni idioci,którzy nic nie macie tylko radośc czerpiecie z pełnienia swych durnych funkcji a mi nie dajecie się wypowiedziec i na siłę pchacie mnie do rodzinek mysląc,że jestem biednym dzieckiem-dziewczynką z problemami!!!Dla Waszej mózgownicy jest za późno aby to pojąc,że tak bardzo kocham Nadodrze i guzik WAM do mojego życia a szczególnie tej rudej pseudo-policjantce!!!
Nadodrze…Czym tak naprawdę jest Nadodrze???
Gdy wyszłam z dworca,który dawał mi ciepło i przy kaloryferze ogrzałam moje zziębnięte dłonie i pożegnałam się o godzinie 15:50 z Kasią i panią T.,które jechały zwykłym pocięgiem do Grabowna Wielkiego a ja szłam na ten pośpieszny do Twardogóry to zdałam sobie znowu sprawę,że bez Nadodrza życ nie mogę.Nadodrze zapewnia mi zawsze schronienie i daje wszystko czego bym chciała.
Na pociąg zdązyłam.Znowu czułam jak ziębną mi ręce.Ledwo co je ogrzałam przy kaloryferze na Nadodrzu a już mi znowu ziębną.nie wiem czy to przypadkiem nie przez ten proces mi tak zimno ale naprawdę nie było to miłe.
Gdy wsiadłam o godzinie 15:55 do pociągu pospiesznego,który jechał wedle nowego rozkładu jazdy to szukałam jakiegoś w miarę wolnego miejsca w przedziale oraz abym mogła siedziec sama ze sobą ale nie natrafiłam na taki przedział.Dosiadłam się za to do przedziału gdzie samotnie siedział sobie jakiś chłopak.Siedział tuż przy samym oknie,przy kaloryferze w stronę kierunku jazdy pociągu.
Usiadłam naprzeciw niego.Moje zziębnięte dłonie położyłam na kaloryferze.W przedziale panował półmrok ale światła żarówek nie były zbyt ostre.Były takie mdłe.
Gdy położyłam moje dłonie na kaloryferze i ogrzewałam je zagadałam do tego chłopaka czy ciekawa jest ta ksiązka i jaki ma tytuł.
Chłopak pokazał mi okładkę i powiedział:”Dziennik harcerza i „Szarotki”".Zapytałam się go o czym jest ta ksiązka to opowiedział mi,że to jest ksiązka o harcerzach a dokłądnie ta ksiązka jest pamietnikiem.Autor tej ksiązki-Edward Niesobski pisał ją i przeważnie były to przypadkowe zapiski w stylu gdzie danej daty i o danej godzinie był i co robił.
Poprosiłam tego chłopaka aby dał mi tę ksiązkę do ręki.Wzięłam ją i zaczęłam oglądac.
Widziałam tam zdjęcia tego Edward’a oraz jego ukochanej,która razem z nim tę ksiązkę towrzyła a on pisał bardzo dużo o niej.Nazywała się Jadwiga Pfeifferówna.
Chłopak,który tę ksiązkę czytał i pożyczył mi ją na chwilę abym ją mogła obejrzec oznajmił mi,że autor tej ksiązki był zakochany w tej Jadwidze ale nigdy jej tego nie powiedział a na to ja mu przerwałam i powiedziałam mu,że widocznie był zbyt niesmiały a ten chłopak powiedział mi,że Jadwiga się tego domyśliła,że on ją kochał.
Powiedziałam mu,że skąd ona się domyśliła a on mi odpowiedział,że to szło poznac.Zapytałam się go z ciekawości czy on interesuje się historią i tego typu pamiętnikami a on odpowiedział mi,że nie ale czyta te ksiązkę bo tam było cos poruszane na temat jego rodziny,gdyż ten Edward był jakimś znajomym jego rodziny.Zapytałam się tego chłopaka gdzie się toczy akcja oraz dokąd on jedzie a on odpowiedział mi,że do Ostrowa Wielkopolskiego…
To tak blisko mnie…Ja jadę do Twardogóry.
Chłopak poprosił mnie bym mu oddała ksiązkę bo chce dalej czytac a ja oddałam mu bo już ją obejrzałam a jedyne co zdążyłam zrobic to przeczytac chyba cały wstęp w pospiechu.
Gdy chłopak czytał dalej tę ksiązkę spoglądałam ciągle na jej okładkę i starałam się zapamiętac jej tytuł oraz autorów ksiązki.
Skojarzyłam to tak:Edward Niesobski to kojarzy mi się z rzeką w Kępinie o nazwie Niesob a Jadwiga Pfeifferówna to po niemiecku „Pfeiffe”czyli „gwizdek”lub”fajka”.
Gwizdek…Ja noszę na mej szyji gwizdek.Gwizdek,który kupiłam w nieistniejącym już kiosku daty 13 listopada 2005 roku na Placu Powstańców Wielkopolskich na Nadodrzu przed remontem…
Historia.Jak bardzo blisko historia jest obok nas…
Gdy siedziałam tak naprzeciwko tego chłopaka,który czytał tę ksiązkę,która ma związek z jego rodziną postanowiłam jeszcze się go o coś zapytac.
Zapytałam się go jak się dowiedział,że ten Edward jest kims znajomym do jego rodziny to mi odpowiedział,że to było wtedy gdy przy jakiejś tam przeprowadzce znalazł jakieś tam notatki na strychu i to było tam napisane więc teraz próbuje się dowiedziec czegoś więcej na ten temat i czyta tę ksiązkę.
Dałam mu czytac dalej.Jechałam w pociągu pospiesznym i miałam wysiadac w Twardgórze.Gdy tak siedziałam to gapiłam się w okno jak jedzie pociąg.Za oknem była ciemnośc.Nie widziałam nic a czasami widziałam jak mijam światła latarni lub oświetlenie płynące z okien domów z oddali.Czułam,że chce mi się spac.Czułam jak już zasypiam ale nie pozowliłam sobie na sen bo nigdy sobie na to nie pozwalam w czasie podróży bo taka już jestem i nie zasnęłam pomimo tego iż bardzo mi się chciało i ziewałam już…
Co ja miałam robic???W mej głowie już nie pojawiał się proces ani pytania dotyczące przebiegu rozprawy czy świadków.Teraz liczyło się tylko to,że jestem tu i teraz-bezpieczna od prawa oraz bezpieczna od tego,że sąd będzie mnie przesłuchiwał.Liczyło się tylko tu i teraz oraz to,że jadę z Nadodrza i jestem szczęsliwa.
Zapomniałąm przez ten czas o rudej i głupiej policjantce,wstrętnej Ewce oraz Józefie S.,który był głównym sędzią.Mam ich wszystkich gdzieś.
W mej głowie przebiegało tlyko to,że muszę zapamiętac sobie ten tytuł:”Dziennik harcerza i „Szarotki”"oraz nazwiska autorów.Od razu przypomniało mi się jak siedziałam w sierpniu 2009 roku zamknięta w Urzędzie miasta i gminy w Kątach Wrocławskich i czytałam „Ślady miękkich łap”,gdzie to pan Adam Klimczak,który był przewodniczącym rady a ja siedziałam zamknięta w jego gabinecie to przypomniało mi się jak on sprowadził do siebie te ksiązki czyli „Ślady miękkich łap”oraz „Nikt im iśc nie kazał”bo jak się okazało u niego ktoś był z kresów w rodzinie więc chciał sobie poczytac ale prędzej miałąm czas ja to sobie poczytałam więc i moje wspomnienia o mojej traumie wróciły ale za to zapomniałam o procesie i o tym wszystkim co teraz się działo…
Nie usnęłam.Aby zachowac świadomośc bo zmęczenie chciało wygrac to przez cały czas myślałam.
Gdy była już Twardogóra to wysiadłam.Na pożegnanie jak wysiadałam to podałam rękę na pożegnanie do tego chłopaka i powiedziałam mu:”Tak przy okazji Florianna jestem”.Jak się okazało miał na imię Dawid.
Życzyłam mu udanego czytania i wszystkiego dobrego…
Na mnie już była pora.By wysiąśc i jutro znowu rozpocząc dzień od szukania świadków oraz nowego adwokata…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz