Dzień 17 grudnia 2009 roku dopiero się zaczął…
Dzień,w którym to po raz kolejny muszę szukac osób,które potwierdzą na moim procesie,który został wyznaczony na datę 21 grudnia 2009,że jestem jaka jestem i nie chcę nawet tego zmienic a wiedzą to tlyko osoby,które mnie znają…
Dzisiejsze społeczeństwo jest takie,że wybiera miłośc zamiast umiłowanie samego siebie.Przez to człowiek zapomina,będąc zaślepionym miłością do drugiego człowieka,gdzie jest miejsce jego samego.
Ja nigdy nie zapominam gdzie jest moje miejsce w życiu a takowe znalazłam-na Nadodrzu.Cokolwiek się stanie chciałabym byc do końca sobą i nie zmienię swojego zachowania pod wpływem decyzji sądu…
Gdy tak szłam na autobus,wychodząc z domu rano o godzinie 5 idąc po drodze,przechodząc chodnikiem koło ZGM-u w Twardogórze,nagle na moją drogę wyjchała śmieciarka WUKO,którą kocham.Od zawsze podobały mi się śmieciarki WUKO i wierzę nawet w to,że one przynoszą szczęście,z racji tego,że już niejednokrotnie mi je przyniosły.Pamiętam jak daty 19 września 2007 roku wracałam na Nadodrze po długiej nieobecności,o czym pisałam na elyon.blog.onet.pl i wóczas to zapisywałam się do tej głupiej Wyżeszj Szkoły Zarządzania i Finansów,która teraz oto wytoczyła mi proces za samo to,że napisałam prawdę na elyon.blog.onet.pl,czyli na tym samym blogu,na którym pisałam jak się do nich zapisywałam.
Pamiętam jak tego dnia-19 września 2007 roku,dnia,któy miał mi przynieśc szczęscie a przyniósł i zapoczątkował pecha,gdyż ten dzień przesądził o całej dalszej mojej przyszłości,która teraz stała się teraźniejszością i to przez to wszystko teraz kiedy to odkryłam nepotyzm oraz to,że Wyższa Szkoła Zarządzania i Finansów tak naprawdę to nic innego jak szkoła,gdzie panuje nepotyzm oraz ukłądy a człowiek,który jest spoza ich ustroju ma guzik do powiedzenia to ten dzień-19 września 2007 roku,dzień w którym to pojechałam się zapisac do tej szkoły,która teraz mnie sądzi stał się dniem,który do dziś przeklinam będąc już osoba karaną sądownie…
Wracając do daty 19 września 2007 roku to tej daty,z samego rana gdy wychodziłam z domu aby pojechac na Nadodrze to z samego rana przywitała mnie i pocieszyła śmieciarka WUKO,którą kocham.
To zdjęcie zostało zrobione daty 19 września 2007 roku o godzinie 8:01,w momencie gdy to wychodziłam z domu na pociąg,który miał mnie zawieźc na Nadodrze i jechałam wtedy aby zapisac się do tej szkoły:
Pamiętam bardzo dobrze ten dzień.Wówczas już wtedy marzyła mi się prawa na takim aucie bo wtedy miałabym frajdę bo zawsze lubiłam te śmieciarki WUKO…
Pamiętam swoje słowa z tego dnia-19 września 2007,które mogłabym powtórzyc dziś:
TO PISZE TU
Za to mnie teraz sądzą.Za samo to,ze jestem sobą i wyznaję całkiem inne priorytety życiowe niż takie szmaty,które pracują razem ze swoimi mężami czy ojcami nie ważne gdzie oraz,że osmieliłam się wytykac głupotę tym,którzy głupimi są jak na przykład ten cały Krzysztof Pietrzak,z którym to przyszło mi byc w jednej i tej samej grupie na studiach i to takze przez niego,przez te wszystkie lata ciągnął się ten mój proces.
Jestem sobą i nie zmienię się nigdy!!!Jak człowiek zmienia się pod wpływem zdania innych ludzi to nie jest sobą.Nie jest człowiekiem tlyko marionetką i niestety taka jest prawda!!!
Mogę z dumą powiedziec,że ja nawet będąc osobą karaną sądownie za samoa to,że jestem jaka jestem nadal mogę o sobie powiedziec,że:
„Nie chcę byc kochana,miec męza i bachory!!!Cokolwiek się stanie chcę byc zawsze sobą i nie przystopuje tego!!!”
Tyle,że już nie zalezy mi na ukończeniu 2 kierunków studiów.Bo po co niby komu kończyc studia jeżeli ktoś może i skończyc po znajomości 2 kierunki a w głowie nie miec nic!!!
Mi studia szczęścia nie dają.Mi szczęscie daje na przykład widok takiej smieciarki oraz samo to,że jestem sobą i nie zatraciłam się w tej gonitwie życia i wiem gdzie jest moje miejsce…
Mam 35 lat.Jedni w tym wieku mają zasranych męzulków i muszą wychowywac śmierdzące bachory i nie zwracali by uwagi na takie rzeczy,że na przykład przejeżdża obok nich śmieciarka czy,że zaczął padac śnieg lub,że idąc po drodze na autobus myślięli o dzisiejszym społeczeństwie bo przecież ich głowę zaprzątają mysli czy męzulek nie zdradza oraz czy bachory mają co jeśc…
Ale ja-będąc sobą,w wieku lat 35,która nie wyprze się tego,że cokolwiek się stanie to ja jestem sobą,na sam widok takiej śmieciarki…zapragnęłam na niej prezjechac się:)))
Śmieciarka jak jechała po woli to ja podbiegłam trochę za nią i krzyknęłam na pracownika ZGM-u,który na niej jechał czy przypadkiem nie znalazłoby się wolne miejsce jakbym złapała się jednego uchwytu przyczepy z tyłu smieciarki i czy pozwoliłby mi się kawałek nią przejechac.Pracownik ZGM-u nie miał nic przeciwko i tak oto rano ja idąc na autobus,który odjeżdżał o godzinie 5:30 z Twardogóry do Wrocławia przejechałam się kawałek na śmieciarce:)))Ucieszyło mnie to bardzo,ponieważ jeszcze bardzo cięzki dzien przedemną więc sprawiło mi to radośc,że mogłam była przejechac się.
Jechałam tak z kawałek.Może ze 2 minuty a potem jak zeszłam ze śmieciarki to poszłam już dalej na nogach.Jechałam mniej wiecej taką odległośc jak od ZGM-u do kiosku piwnego,który stoji na dole jak się wchodzi na górkę od ul.Ogrodowej.Potem szłam nieco pod górkę ul.Ogrodową po czym weszłam na rynek idąc cały czas w stroję przystanku autobusowego w Twardogórze,gdzie o godzinie 5:30 odjeżdżał mój autobus.
Pamiętam jak daty 1 kwietnia 2008 roku po raz pierwszy,właśnie przez tę głupią szkołę miałam pierwszy raz w życiu do czynienia z prawem.Wówczas to wszystko zaczęło się od opisania kolejnego dnia z mojego życia na elyon.blog.onet.pl a dokładnie za ten post:
TU PRZECZYTAJ
Wszystko zaczęło się dokładnie od tego momentu gdy to w tym poście,do którego link tutaj zamieściłam napisałam o tym głupim Krzyśku.Pomimo iz nie wymieniłam ani razu jego po imieniu ani po nwzwisku-sprawa trafiła do sądu,gdzie czekała mnie rozprawa.Pierwsza w moim zyciu rozprawa.Ale za co do diabła mnie sądzono skoro ja nie wymieniłam tam tego Krzyśka ani po imieniu ani po nazwisku ale do diabła wszyscy wiedzięli o kogo chodzi i tak oto musiałam stanąc przed wymiarem sprawiedliwości za co teraz musiałąm cierpiec.
Tego dnia,kiedy to pisałam na elyon.blog.onet.pl i gdy obgadywałam tego Krzyśka,jak czytacie w tamtym poście,stałam i gapiłam się przez okno…
Okno.Okno na świat…Pamiętam bardzo dobrze ten dzień oraz to na co się wtedy przez to okno gapiłam…To było takie urządzenie,które bardzo mnie fascynowało i to był taki niby dźwig,coś w stylu śmieciarki WUKO tyle,że to służyło do podnoszenia ludzi.Całkiem jakby to było urządzenie,które podnosi elektryków aby sięgnęli linii wysokiego napięcia…
Już od zawsze fascynowały mnie takie urządzenia.Człowiek,który na tych urządzeniach jest podnoszony lub podnosi lub pracuje z takimi urządzeniami studiów nie potrzebuje…
Jaka ja byłam głupia,że poszłam na studia i teraz mam proces za samo to,że nie jestem grzeczniutką dziewczynką,która dostosowała się do norm społecznych tylko jestem sobą i cierpię przez samo to,że jestem jaka jestem i nie chcę nawet tego zmienic…Gdyby nie ugoda,którą podpisałam oraz pomoc mojego adwokata to kto wie co byłoby dalej i pewnie moja sprawa ciągnęła by się dalej gdyby nie fakt,że podpisałąm ugodę oraz mam już dzień wyznaczony na mój ostatni proces…21 grudnia 2009.Godzina 15:30.Sąd na Podwalu…
Gdy zaszłam już w końcu na przystanek autobusowy w Twardogórze była godzina 5:18.Miałam jeszcze bardzo dużo czasu do mojego autobusu.
Padał śnieg.Gdy już byłam na przystanku to od razu zauważyłam w budce przystankowej w środku mojego kolegę,który prawie zawsze rano o tej godzinie czeka na auto kolegi,który przyjeżdża po niego do pracy bo jadą razem do pracy do ILPEI za Twardogórą.Tym razem tez czekał.Od razu do niego zagadałam.Zagadałam go czy czeka znowu na swojego kolegę i czy pojadą razem autem do pracy a on odpowiedział mi,że tak.
Kolega pytał się mnie jak sprawa wygląda z moim procesem.Nadmieniłam mu,że mam już wyznaczoną datę ostatniej rozprawy-21 grudnia 2009 na 15:30 ale niestety nie będzie na niej mojego adwokata,który znał moją sprawę i teraz wczoraj gadałam z nim o tym i ma mi na czas mojej rozprawy polecic nowego dobrego adwokata i,że byłam wczoraj u jakiegoś nowego co on mi go polecił ale ten nowy nie zna sprawy bo przecież niemal całą moją sprawę prowadził tamten adwokat,którego opłaciłam bardzo drogo bo specjalizuje się w prawie międzynarodowym i jest bardzo dobry w swoim fachu a ja musze miec nowego adwokata,ponieważ jak nie będę miałą własnego adwokata to dają mi znowu tę głupią adwokatkę z urzędu,którą miałam od początku mojej sprawy czyli od 3 listopada 2009 do 26 listopada 2009 ale zmieniłam ją bo nie dośc,że była z urzędu co ją dla mnie państwo opłacało to na dodatek specjalizowała się w prawie rodzinnym i chciała mnie ubezwłasnowolnic i uznała,że ze mną się nie dogada tylko chciała aby osoby zwane przez prawo „najbliższymi”,których ja wogóle nie chce znac i nie uznaję ich to ona chciała aby oni za mnie wypowiadali się w sądzie jak za duże dziecko!!!
No co za ruda ku*wa!!!Gdy chciała mnie ubezwłasnowolnic to ja się nie dałam i zmieniłam ją na innego adwokata,którego bardzo cenię i chętnie podjął się mojej obrony i przy okazji przeczytał moje blogi:)))
Teraz gdy mój adwokat nie może przyjśc na proces z powodu świąt co niestety ma w tym czasie urlop to musze szukac sobie innego adwokata oraz osoby,które powiedzą po mojej stronie na moim procesie,że jestem jaka jestem i mimo wszystko mnie lubią oraz,że sąd nie ma racji i tak dalej to jeżdzę i szukam osób,które będą po mojej stronie podczas procesu oraz szukam nowego adwokata.Miałąm nadzieję,że ten facet co u niego byłam wczoraj,zapozna się z moja sprawą i będzie mnie reprezentował oraz bronił…Bez adwokata proces chyba się nie odbędzie…
Kolega powiedział mi,że on miał też kiedyś rozprawę sądową ale byli tlyko prokuratorzy a nie było sędziny czy jakoś tak więc sprawa co prawda się odbyła ale wyrok nie był prawomocny bo nie było sędziny.
Oł szok.A co ze mną???Moja sprawa wygląda następująco,że daty 27 listopada 2009 roku zaraz potem jak zmieniłam adwokata to w jego obecności podpisałam ugodę,że godzę się napisac przeprosiny na blogu co też uczyniłam za radą adwokata:
TUTAJ CZYTAJ
Gdy podpisałam ugodę oraz zamieściłam przeprosiny na blogu,decyzją sądu skazano mnie za łamanie norm społecznych oraz publiczne podawanie prawdziwych imion i nazwisk osób prywatnych oraz szkoły,sąd skazał mnie na karę grzywny w wysokości 600 zł,od której ja się od razu odwołałam.Gdy się odwołałam sąd nie przyjął mojego odwołąnia bo tłumaczyłam to tym,że jestem jaka jestem a na dodatek sąd miał mnie i moje blogi na muszce więc cokolwiek mówiłam i pisałam było przekazywane dalej wiec musiałam się powstrzymac ale mimo mojego odwołąnia teraz sądzono mnie za to abym uregulowała moją karę grzywny lub też nie jeśli sąd uzna to za stosowne bo przecież jeżeli podpisałam ugodę to skąd te 600 złotych grzywny i tak dalej ale niestety sąd się dopominał do uprawomocnienia wyroku.
Myślałam,że mój proces zakończył się daty 3 grudnia 2009 roku bo tak zapewnił mnie mój nowy adwokat ale gdzie tam-spokój miałam tylko na 2 tygodnie,gdzie to daty 9 grudnia 2009 roku wezwano mnie do sądu na 10 grudnia 2009 na godzinę 7:30 rano.Aż się wystraszyłam i tak w koło Macieju mój proces zamiast się skończyc kwitł sobie dalej za moimi plecami…
Sprawa wyglądała nieciekawie.
I tak rozmawiałam sobie z kolegą gdy nagle przyjechał jego kolega i tamten kolega,z którym rozmawiałam wsiadł do auta i pojechali razem do pracy a ja czekałam na mój autobus…
Cokolwiek się stanie-pozwólcie mi być sobą…


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz