środa, 2 lutego 2011

Przerwa w nadawaniu.Wstęp do Schlaf Parady

Przerwa w nadawaniu z procesu!!!
Robię Schlaf Paradę!!!
Nie wiem od czego by tu zacząc oraz jak poukładac myśli…Zostawmy na chwilę dzień 17 grudnia 2009.Zostamy na chwilę ten mój proces…
Zadałam już na tym blogu przy okazji pytanie na temat tego kim jesteś.No właśnie.Czytając ten post,czy wiesz kim jesteś???Kim jesteś na chwile obecną???Kim jesteś na dzień dzisiejzy???Może jesteś moją koleżanką lub kolegą z reala a może jesteś tu z przypadku lub po prostu jesteś stałym czytelnikiem tego bloga.ale jesteś tym na chwilę obecną.Kim będziesz za parę lat???Kim bęziesz w chwili gdy będziesz umierac???Jak przeżyjesz swoje życie???Może będziesz znaną i lubianą osobą albo sędziwym starusziem czy staruszką,która doczeka się kupy wnucząt i odejdziesz szczęśliwie i w dostatku mając załóżmy 90 lat jeśli nie więcej.Ale czy warto aż tak bardzo wybiegac w przyszłośc???Przyszłośc.Ja nie uznaję przyszłości,gdyż kojarzy mi się ona z tym,że w wróżono mi iż w przyszłości będę zoną lub matką ale zadaje sobie sprawę jak będzie wyglądała moja przyszłośc.Nikt nie jest w stanie przewidziec swojej przyszłości ale jesteśmy w stanie na nią wpłynąc poprzez nasze wybory,jakich dokonujemy w życiu.Czasem jeden zły wybór może zaważyc na całym naszym życiu.Ja niczego w moim życiu nie żałuję.Żałuję jedynie,że nie potrafię już chyba pisac blogów tak jak kiedyś…
A wróćmy tu-do dnia dzisiejszego-1 lutego 2011…
Dziś mija równy rok,odkąd to dowiedziałam się,że nie moge się dostac na moje blogi:

http://layla.blog.onet.pl


http://michaela.blog.onet.pl


http://miley.blog.onet.pl


http://jojo.blog.onet.pl


http://werter.blog.onet.pl


http://floriana.blog.onet.pl

I nie mogę po dziś dzień…STRACIŁAM JE,a wraz z nimi zapał do dalszego pisania blogów oraz moje natchnienie.Nie logowałam się przez ponad 2 miesiące na moje konta e-mail na onecie,pod którymi miałam te blogi i ta więc oto straciłam je na zawsze…Akurat wtedy,kiedy chciałam wrócic na blogi.Chciałam własnie wrócic na layla.blog.onet.pl oraz michaela.blog.onet.pl ale gdy okazało się,że nie mogę się zalogowac to myslałam sobie,że to jakis żart!!!Próbowałam sprawdzic moją skrzynkę mailową ale na nią także nie mogłam się zalogowac.Gdy nie mogłam się zalogowac to dałam na odzyskiwanie hasła ale okazało sie,że te skrzynki już nie istnieją!!!Zostały usunięte…Ale pozostały jeszcze blogi,które sa do dziś…
Dziś mija równy rok,odkąd po woli zaczęłam tracic natchnienie do blogów a potem zniknęłam niemal na cały rok…
Równy rok.Ale zamiast cofnąc się o rok,zostańmy przy dniu dzisiejszym-1 lutego 2011.Czyli na bierząco…
Dzisiejszy dzień jak zwykle zaczął się dla mnie tak samo jak zwykle dni się zaczynały,kiedy jeszcze pisałam na bierząco na blogach-czyli od oczekiwania na mój najukochańszy utwór LOOPO INC-Cold Mountain…Teraz nie leci on już pomiędzy godzina 4 a 5 rano ale od kwietnia 2010 nagle okazało się,że leci też już od 3 rano i wystąpic może pomiędzy godziną 3 a 5 rano…Jestem z tego powodu bardzo zadowolona.Chociaż z tego powodu,gdyż niestety-po moim procesie po woli zaczęłam tracic siły i chęci do życia…
Kimkolwiek jesteś i to czytasz-wiedz jedno:Żyjesz tu i teraz.Nie ważne jest to kim sie urodziłeś-wazne jest to kim będziesz w momencie,kiedy będziesz umierac…
Ja coś o tym wiem…Wracając do daty 1 lutego 2011 roku,czyli dzisiaj to tego dnia,czyli dziś rano wstałam jak zwykle o godzinie 3 ale już nie 30 tylko równej 3 aby czekac na mój najukochańszy utwór Techno,który według moim obliczeń,gdyż występuje on raz na 4 dni,akurat miał wypadac pomiędzy wczoraj a dzisiaj.Już się wystraszyłam,że wczoraj go przegapiłam bo wczoraj nie miałam ochoty wstac,ale na szczęście się pomyliłam.Juz na samym początku gdy wstałam to bałam sie,że utwór był wczoraj ale na szczęście był dziś po godzinie 3:40.Gdy czekałam jeszcze na utwór LOOPO INC-Cold Mountain dzisiaj to w międzyczasie leciał jeszcze utwór NONATIC-New Entry.New Entry…New Entry…
Pamiętam jak dziś,kiedy po raz pierwszy w życiu usłyszałam ten utwór.To było równolegle,gdy zakładałam tego właśnie oto bloga,oraz gdy po raz pierwszy zaznajamiałam się z utworem LOOPO INC-Cold Mountain czy ROTTWAG-Lick my skin albo ZOLAR ECLIPZE-Be free…Każdy z tych utworów jest mi po dziś dzień cenny,jednak juz odkąd po raz pierwszy usłyszałam utwór NONATIC-New Entry to czułam sie tak,podczas gdy go słuchałam,jakbym to ja sama umierała lub jakby mi ktos umierał…Utwór jest taki smutny,że nie mogę powstrzymac łez.
             Z resztą-sami posłuchajcie
Zaraz za utworem NONATIC-New Entry leciał utwór Razzle & Frazer-Awake.Pamiętam jak słuchałam tego utworu daty 1 lutego 2010 podczas gdy nie mogłam zalogowac się do blogów,które straciłam.Występują w nim słowa „My time is over” i jakby mi to prorokowało na przyszłośc.
                         Oto ten utwór.
Zaraz po tym jak usłyszałam ten utwór,miałam już pewnośc,że lada moment poleci i LOOPO INC-Cold Mountain,gdyż te utwory od jakiegoś czasu zawsze idą w jednym dniu ze sobą w parze jednak 100% pewności mi to nie dawało,gdyż mogła nadejśc pełna godzina i utwór mogło wciąc.
LOOPO INC-Cold Mountain…Jak pamiętacie zawsze ten utwór dodawał mi siły do życia.To on bardzo mi pomógł kiedy byłam nieszczęśliwie zakochana w tym Pledgerze oraz kiedy okazało się,że nie żyje…We wrześniu 2008 gdy po raz pierwszy usłyszałam ten utwór to myślałam sobie,że nie poleci on dłużej niż 3 miesiące a potem zniknie i odejdzie w zapomnienie jak reszta innych utworów nadawanych przez radiostację Sunshine Live ale pomyliłam się.to pan Pledger zmarł w grudniu 2008 a utwór zamiast zniknąc-na szczęście pozostał do dziś…
Pledger.Kim on dla mnie był???Czy coś do mnie czuł???Przeciez nie mogłam mu byc obojętna.Przytulił mnie i nawet mam z nim zdjęcie,na którym mnie przytula a ja dostawiam mu „rogi”…KIm on dla mnie był i ile dla mnie znaczył-możecie się tylko domyslic…Ale kim ja byłam dla niego i ile mu znaczyłam-tego to ja nie wiem czy coś do mnie czuł.Zmarł jako szanowany człowiek,otoczony trzcią.Każdy współczuł jego żonie-wywłoce,która rok po jego smierci wytoczyła mi proces,przez który po dziś dzień myslec nie mogę a na mnie,jako na kobietę,która odważyła się pokochac zonatego mężczyznę,patrzono z pogardą oraz jak na wariatkę za samo to,że jestem jaka jestem i wyglądam jak wyglądam…Co prawda to już przeszłośc-jednak to pozostaje w człowieku.
Kimkolwiek jesteś i to czytasz-Ty tez pewnie masz chwile,które chcesz zapomniec a one w Tobie pozostają.Kimkolwiek jesteś i to czytasz-zapewne rozumiesz mnie i wiesz o czym mówię.Jesli pomimo tego,Drogi Czytelniku nie doświadczyłeś jeszcze w życiu nic podobnego-uważaj aby kiedyś  w Twoim zyciu nie było podobnych chwil.I nie musi o byc proces czy ostracyzm społeczny albo nieszczęśliwa miłośc-to może byc cokolwiek co pokrzyżuje Twoje plany oraz zaważy na dalszym Twoim życiu…
Wracając do daty 1 lutego 2011 to tej właśnie daty był rano utwór LOOPO INC-Cold Mountain…Gdy w końcu się go doczekałam to od razu krzyknęłam z radości:”NARESZCIE!!!”.Utwór ten dodał mi siły na cały dzień.Gdy go słuchałam to od razu myślałam sobie o tym jak t było gdy ten utwór poznałam we wrześniu 2008 oraz jaka wtedy byłam i jak wtedy było.Wtedy miałam jeszcze tę łatwośc pisania blogów oraz wyrażania tego co czuję poprzez blogi.A teraz???Wystarczy porównac to,co pisałam przed moim procesem,przed moim jakimkolwiek osądzeniem.Wejdzicie sobie na początkowe posty na jakimkolwiek moim blogu,a najlepiej to na stronie głównej-kouichi.blog.onet.pl i porównajcie…Jest różnica???Niestety tak…Teraz nie potrafię już napisac cokolwiek sensownego.Nie potrafię pisac ani o przeszłości ani o teraźniejszości.Nie potrafię się otworzyc do czytelników…Dlaczego???Bo miałam proces i boję się tego,że znów komus coś nie będzie pasowało…
Gdy daty 1 lutego 2011 leciał utwór LOOPO INC-Cold Mountain to napełnił mnie on siłą.Już nie pierwszy raz bo już prawie 2 i pół roku napełnia mnie siłą i zawsze jest przy mnie.Zawsze mogę na niego czekac i wiem,że będzie.I tego dnia także był i mnie nie zawiódł.Był coś koło godziny 3:40.Potem już mogłam odetchnąc z ulgą,że był.Posiedziałam sobie jeszcze trochę na kompie,sprawdziłam moją pocztę e-mail i cieszyłam się,że doczekałam się mojego ukochanego utworu ale teraz trzeba wrócic już do dnia codziennego…Była godzina 4 rano.Mogłam spokojnie wrócic spac do godziny 6,na którą sobie nastawiłam budzik bo trzeba wstac do pracy.
Idąc spac otuliłam się moim ukochanym różowym schlafrockiem i próbowałam zasnąc…U mnie ze znem jest kiepsko.Ja nie znoszę oderwania od rzeczywistości,czyli pójścia spac.Wolę realny świat bo sen to jest kraina marzeń a nie odpoczynek.Próbując zasnąc wpatrywałam się w mój zegar elektroniczny,który śpieszy się o 15 minut ale tak ma byc bo tak sobie go ustawiłam.Pokazywał godzinę 4:23 czyli na normalny czas to było coś po 4…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz