Mam na imię Socjotechnika.Przyszłam na świat 10 grudnia 1974 roku jako Florianna Julita.Czy to kim się rodzimy powoduje,że takimi tez umieramy???Gdyby nie to,że Alexander Głowacki przybrał pseudonim Bolesław Prus i towrzył pod nim swoje dzieła literackie,dziś słyszęlibyśmy o nim???Czy to kim się rodzimy,okresla nas samych???Moim zdaniem nie do końca.Popatrzmy na przykłady bibilijne,gdzie to na przykład święty Paweł przybrał imię Paweł a tak naprawdę nazywał się Szaweł i pochodził z Tarsu.Święty Piort nie nazywał się Piotrem ale nadał sobie nowe imię na znak swojego nowego życia.Imię „Piotr” przecież oznacza „skałę”…W literaturze też znajdziemy przykłady osób,które aby utrzcic swoje nowe życie lub podkreslic nowy etap w życiu,nadały sobie imię,które ma przypominac o fakcie jakim jest rozpoczęcie nowego etapu w życiu.Na przykład Andrzej Kmicic nazwał się Andrzej Babinicz a Jacek Soplica przyodziwszy habit nazwał siebie w zakonnym zyciu Ksiądz Robak,aby podkreslic,że wobec woli Boga jest taki mały jak robak,którego idzie zdeptac nie zauważając go…
A zatem-czy tym kim się urodzisz oraz jakie imię nadają Ci jest tym,pod którym będziesz znany lub pod którym umrzesz???
Ja nazwałam siebie Socjotechnika.Ponieważ to imię okresla mnie-taką jaką jestem w rzeczywistości.Destiny Hope Cyrus przyszła na świat 23 listopada 1992 roku.Jej ojciec-Billy Ray Cyrus-wielki muzyk country,który był wówczas u szczytu sławy oraz po niedawnym rozwodzie nie stronił od kobiet i alkoholu,nazwał tak swoją córkę aby utrzcic swój nowy etap w życiu.Chciał tym sposobem podkreślic,że dla dobra tego dziecka-przestanie pic i to było dla niego motywacją przez co zawalczy z alkoholizmem a mała była jego nadzieją przez co nazwał ją Destiny co po angielsku oznacza „przeznaczenie” oraz na drugie dał jej „Hope” co po angielsku oznacza nadzieję.Dzięki temu podkreślił swój nowy etap w zyciu po czym wszedł w rolę ojca orz wkrótce potem poślubił matkę małej-latającą za każdym piosenkarzem groopie-Letitię „Tish” Finley…
Mijały lata a mała rzeczywiście motywowała swego ojca w dążeniu do trzeźwości(bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo by dalej pił).
Billy Ray jeździł na koncerty zabierając ze sobą małą,która coraz częściej się usmiechała przez co nadano jej pseudonim „Smiley”,czyli „usmiechnięta”.Z biegiem czasu skrócono to na „Miley” i tak więc oto mamy Miley Cyrus.Tę historię chyba każdy zna.
Ale każdy z nas ma swoją własną historię życia…Dla jednych biegnie ona także i po smierci…
Gdy daty 1 lutego 2011 roku jechałam autem dostawczym Poczty Polskiej razem z panem Janusz’em to kontynuowałam dalej z nim rozmowę.Imię.Czymże jest imię.To coś,co nas tworzy.Ale oprócz imienia i nazwiska tworzy nas także nasz styl bycia,ubiór,mimika,gesty oraz pozy.Podobnie jak dana poza czy dany gest jest charakterystyczne dla danej osoby,która je wykonuje jak na przykład „gest Kozakiewicz’a” będzie nam się zawsze z nim kojarzył,gdyż co prawda nie on go wymyslił ale spopularyzował tak więc i poza Marylin Monroe,która w charakterystyczny sposób trzymała się za nogi powstrzymując rozwiewająca sukienkę przed odsłonięciem nóg oraz majtek,tak więc i każda inna dziewczyna,która podobnie się do niej ubierze oraz uczesze,będzie automatycznie z nią kojarzona.Stąd to teraz ona ma kopie po swej smierci,które ja naśladują jak na przykład Gwen Stefani,Lady GaGa czy Madonna.Dla mnie charakterystyczne są moje okulary google,które noszę oraz moja fryzura-dwa koki.Nie tylko to.Każdy kto mnie zna,ten wie,że bardzo często ale nie zawsze-noszę różowe spodnie.Ale nie zawsze.Oprócz nich mam także białe czy żółte albo czarne lub pomarańczowe.Akurat pan Janusz,który zna mnie od 2 tygodni widział mnie gdy mnie poznał tylko w białych spodniach oraz kurtce z napisem „Ferrari”.Gdy daty 1 lutego 2011 roku zaczaiłam sie pod Placem Piastów na jego pocztowe auto to gdy pokazałam sie mu tym razem w różowych spodniach,w których jeszcze nie miał okazji mnie zobaczyc,tak więc nie mógł się nadziwic,że zmieniłam styl ubierania się.Odpowiedziałam mu,że przecież niemal zawsze tak chodzę i i czy tak bardzo podobałam mu się w moich białych spodniach oraz kurtce z napisem „Ferrari”.On odpowiedział mi,że bardzo i jego zdaniem juz od początku mógł mnie „mocno” na tle śniegu rozpoznac:)))
Pan Janusz jest bardzo miłym człowkiem.Nawet jeżeli znam go ponad dwa tygodnie to czasem czuje się tak jakbym go znała przez wiele lat…Jestem Socjotechnika.Kiedy pan Janusz mnie poznał-wóczas byłam juz p procesie.Wówczas nie miałam natchnienia na pisanie blogów oraz wszystko cokolwiek zaczynałam pisac-nie płynęło ze mnie.Z tego powodu zwierzyłam się mu,że wszystko cokolwiek pisałam kiedyś,płynęło ze mnie…Teraz nic z mojej głębi nie płynie.Tak więc oto daty 1 lutego 2011 roku powtarzałam sobie w duchu sama do siebie(przecież tak jak wspominałam:”Been talking to myself forever,yeah!!!”) wyraz:”PŁYŃ” co miało mnie zachęcic do tego abym pisała częsciej bloga oraz aby to co opisuję płynęło ze mnie…
Tak więc siedząc w samochodzie zwierzałam sie panu Janusz’owi z tego jak to jeszcze potrafiłam smiało o tym pisac co czułam i pamiętam jak to było dokładnie przed moim procesem oraz w jego trakcie.Pamiętam,że akurat mój proces zbiegł się w tym samym czasie z procesem Weroniki Marczuk-Pazury,której proces zaczął się w październiku 2009 czyli miesiąc przed moim procesem oraz z procesem Ivan’a Groźnego,który został sądzony w grudniu 2009 roku gdy leżał na łózku nieprzytomny i umierał.Pamiętam jak zagadałam do tej polcjantki,u której podpisywałam swoje własne zeznania oraz zeznania innych daty 15 grudnia 2009 roku i powiedziałam jej wówczas o tym,że jakże można sądzic człowieka,który umiera i gdzie byli sędziowie kiedy on był jeszcze w pełni sił aby odpowiedziec za ten czyn znęcania się w Auschwitz a teraz gdy umiera to sądzą go jak świnię a nie dają mu umrzec po ludzku!!!To,że on nie zachowywał się jak człowiek nie oznacza abysmy my odbierali mu człowieczeństwo!!!Przecież ten człowiek chce spokojnie odejśc na tamten świat a WY jebane prawo go sądzicie jak świnię!!!Chleba i igrzysk WAM sie zachciało???!!!To oburzyło mnie i oburza do dziś…
Pamiętam jak dziś i jeszcze to opiszę jak daty 15 grudnia 2009 roku wracałam z poszukiwań świadów,którzy świadczyli by po mojej stronie oraz jak to w pociągu przysiadła się do mnie pewna kobieta,która miała paskudne zielone ślypska i opowiadała mi o tym jak to ona sie rozwodziła i miała proces o podział majątku i tym podobne.Pamiętam jak rozmawiałam z nią o tym,że Bachleda Curuś to szmata,ponieważ w tym samym czasie co ja miałam proces to ona rodziła tego całego Henry’ego Tadeusz’a Farrell’owi oraz gadałam z nią o tym jak to konczą gwiazdy tego typu i,że pewnie tak samo skończy Ola Szwed czy inna młoda gwiazda…
To wszystko opisałam tutaj,kiedy jeszcze pisac potrafiłam…
Teraz tez odważyłam się po woli na odwagę aby w końcu opisac mój proces.Proces…Proces…
Pamiętam jak wówczas,gdy rozmawiałam z tą kobietą w pociągu to miałam dokładnie ten numer BRAVO z tą samą okładką:
Wszystko teraz sobie przypominam i nie chcę tego zapomniec!!!Chcę opisac proces jak żywy,tak aby czytelnik gdy będzie to czytał poczuje jak bardzo mi to lezy na sercu oraz,że to wszystko płynie ze mnie oraz chcę aby czytelnik mógł poczuc sie tak jak ja…
Pan Janusz powedział mi co do Marczuk-Pazury,że jego zdaniem jest to bardzo inteligentna kobieta ale niestety-jak przyszedł do niej Agent Tomek to się dała złapac,ponieważ odezwała się w niej samica a on działał podobnie jak w przypadku Sawickiej.Według mnie ona jest mądra i cieszę sie,że w końcu i jej sprawa znalazła pozytywne rozwiązanie i umorzono jej śledztwo.Pomimo iz nasze procesy zbiegły się w jednym i tym samym czasie to ja nie działam na zasadzie popędu do jakiegoś Agent’a Tomka…Jestem Socjotechnika.To,że jestem Socjotechnika odkryłam własnie podczas mojego procesu.Owszem-wcześniej już przeczuwałam to,że jestem Socjotechnika,jednak naprawdę poczułam to podczas kiedy uknuto przeciwko mnie intrygę podczas trwania mojego procesu a jaśnie pani wywłoka Grażyna Berentowcz-Sobczak dązyła do ubezwłasnowolnienia mnie a ja rozgryzłam jej plany…
Zmowa milczenia obejmująca wszystkich.Oskarżycieli,świadów,którzy dusili to,że są po mojej stronie bo byli w szkole pod władzą Grażyny Berentowicz-Sobczak oraz osoby postronne…Jednak wszystko ja czułam co jest nie tak oraz kto tak naprawdę działa przeciwko mnie…Pomimo iz doniesienie na mnie złozono anonimowo-palcem potrafiłam pokazac tych,którzy są za to odpowiedzialni…I to sie potwierdziło kto wniósł na mnie oskarżenie.I ja to wiedziałam.Bo w końcu znam samą siebie.Znam swoich wrogów i wiem co mówiłam oraz co mi zarzucano.Jestem w końcu Socjotechnika…
Zmowa milczenia.Czy zmowa milczenia jest umową społeczną???Raczej nie.Owszem-zmowa jest pewnego rodzaju umową ale zmowa to zmowa a umowa jest umową.Zmowa jest w sensie negatywnym a umowa powinna byc dotrzymana…Gdy tak rozmyślałam nad umową a zmową to opowiedziałam panu Janusz’owi jak to daty 2 grudnia 2010 roku pracowałam jako ankieter za Pasażem Grunwaldzkim i tam widząc,że nie ma świateł zauważyłam jak kierowcy przepuszczają przechodniów na umownych pasach i od razu pomyślałam sobie o umowie społecznej…
Umowa społeczna.Czymże jest umowa społeczna???To pojecie po raz pierwszy wprowadził Tomasz Hobbes mając na mysli umowę w relacjach i postępowaniu międzyludzkim.
Tomasz.Nosił imię Tomasz.Ale to samo imię nosił też święty Tomasz z Akwin’u,który wprowadził swoją teorię,którą nazwał „Tomizm” na swoją częśc a potem doczekał się nawet kontynuatorów swej myśli.
Albo ilu sławnych ludzi-uczonych,nosiło to samo imię-Karol.Imię Karol z języka angielskiego oznacza „kolędę”,bo przecież nie od dawna wiadomo,że po angielsku kolęda to jest „The Christmas Carroll”.Jednak niestety-Polacy tłumaczą sobie to imię po swojemu przez co tłumaczone bywa to od staropolskiego zapisu wyrazu „król” stąd też Polacy tłumaczą sobie to jako „króla”.ale przecież to nie jest polskie imię stąd też jest na przykład pisarz Charles Dickens,który to napisał „Opowieśc Wigilijną”,przez co imię „kolęda” bardzo mu pasowało:)))
Pan Janusz słyszac to jak mówiłam mu o tym jak to Polacy tłumaczą sobie imię Karol to powiedział mi,że każdy ma prawdo tłumaczyc sobie jak chce i co chce.
Wielu było sławnych ludzi o imieniu Karol i byli to nie tylko Polacy stąd też staropolskie „król” odpada.Jako przykład posłuzyc może Karol Darwin bo ja kocham darwinizm i to w niego wierzę albo Karol Linneusz,gdzie to podałam panu Janusz’owi przykład tego jak to Karol Linneusz przeprowadził experyment na istocie,którą pan Janusz bardzo kocha bo istota ta zwie się Lupus Cannis i tam w tym experymencie dowiódł tego,że istota ta reaguje nie tyle co na głos ludzki,gdyż może on miec różne brzmienie w zalezoności od tego czy ten ktoś jest zmęczony czy też ma chrypkę ale za to Lupus Cannis bardziej zapamięta sobie dźwięk dzwonka,który daje mu sygnał na przykład o nadchodzącym posiłku lub danej czynnosci do wykonania.
W sumie nie wiem czymże ja sobie zasłuzyłam na ten proces,który ja miałam.Za sam fakt tego,że jestem sobą i nie daję sie zdusic???Pan Janusz wysłuchiwał mnie cierpliwie.Powiedziałam mu,ze pamiętam jak w dniu mojego procesu tuz przed godziną 9:18 czyli tą pamiętną godziną gdzie to światło słoneczne padało w taki dziwny sposób na moją szybkę od szafy i juz nigdy więcej się tak nie pokazało to ja pamiętam jak tego dnia powoływałam się na Szkołę Frankfurdzką oraz czytałam o tym jak to Franklin z niej był molestowany przez…nauczyciela!!!
Jestem ciekawa czy ten nauczyciel miał kiedykolwiek za ten czyn proces???!!!To oburzające!!!No i pozatym Szkoła Frankfurdzka zakładała,że niestety wszyscy jesteśmy tacy sami i brakuje nam indywiduałów a ja jestem takim indywiduałem i sie tegon nie boję!!!Zapytałam się pana Janusz’a o to czy słyszał kiedykolwiek o Szkole Frankfurdzkiej oraz czy wie cos może na jej temat ale niestety nie wiedział…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz