Nienawidzę przyszłości bo to dzieci i mąż są przyszłością ale dziś śnił mi się bardzo okropny koszmar. Śniło mi się,że byłam na WSZIF-ie a w tym WSZIF-ie byłam outsiderką i trzymałam się z daleka od reszty grupy. Czasem z kimś zamieniłam może kilka słów ale byłam outsiderką a grupa mnie nie znosiła. Siedziałam w tym śnie samotnie na ławce a grupa patrzyła na mnie z pogardą.
Tak i też było w realu w latach 2007-2010 gdy to uczęszczałam do WSZIF-u,który to daty 21.12.2009 wytoczył mi proces. Rzygać mi się chce jak przypominam sobie te czasy a potem już z tego wszystkiego poszłam się zapisać zamiast na magisterkę to trafiłam na Kolegium Nauczycielskie imienia Grzegorza Piramowicza na Nadodrzu i zachciało mi się patrzeć przez okno na Nadodrze.
Nie ma drugiego takiego samego budynku jak to Kolegium,z którego okna mogłabym patrzeć prosto na Nadodrze ale te czasy już minęły bezpowrotnie na szczęście.
Przekleństwo WSZIF-u idzie niemal za mną wszędzie i wytyka mi je każdy kto wie o moim niepowodzeniu i tak w kółko.
Czytając wcześniejsze posty na tym i innych blogach ludzie oceniali mnie tylko według własnego widzimisię i twierdzili,że kiedyś "pokocham" i "będę żyć jak oni". Ja takich ludzi witałam agresją i czułam się jakbym miała zamach na swoją wolność. I słusznie bo nie powinno się naciskać kogoś na to czy chce założyć rodzinę czy zdecydował się na życie w samotności z wyboru-jak ja.
Życie spowodowało u mnie,że wiele razy byłam z powodu mojego innego niezbyt zrozumiałego dla innych wyboru wytykana palcami czy też po prostu życie nie pokazało ludziom tego jaka ja jestem naprawdę bo nie chcę i nie chciałam nigdy żyć jak inni tylko wybrałam sama sobie drogę i ścieżkę kariery ale ludzie i tak myślą wedle własnych kryteriów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz