Dziś nie będzie dobrych wieści z mojej strony. Otóż zawiodłam się bardzo na panu Prokopie i to jeszcze jak. To miał być mój Młyn Prokopa. To miało być moje "Miejsce na Ziemi". Ale moje i jego losy potoczyły się zupełnie inaczej niż mogłoby się wydawać a wszystko przekreśliło jedno zdanie jakie mi ukazały witryny google. Otóż kto pamięta jak bardzo się starałam gdziekolwiek zahaczyć, zdobywać znajomości czy po prostu normalnie pogadać z ludźmi??? Każdy kto mnie czyta chyba ten dla mnie czas pamięta jak albo się tułałam jak ten Znachor Kosiba w poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi aż dotarłam na Nadodrze gdzie osadowiłam się na kilka/kilkanaście dobrych lat...
Któżby nie pamiętał moich wygłupów ze znajomymi. Znajomymi jakich zdobywałam latami??? Znajomymi jacy okazywali się być względem mnie różni. Jedni byli ze mną szczerzy-drudzy byli dwulicowi a jeszcze inni byli obojętni na mnie i tyle w temacie. Kto by nie pamiętał jakie filmiki po odejściu z Nadodrza potem kręciłam i znów kiedyś miałam swoją prawdziwą "paczkę przyjaciół"??? Potem znów wróciłam na Nadodrze a potem znowu odeszłam i tak to tułałam się potem jak nie po Leshnie (2016) to po Brzegu (2017/2018) czy nawet i mnie drogi zaprowadziły do...pana Prokopa.
Owy człowiek okazywał mi swą dobroć ale tylko z pozoru. Wiedział on o ścieżkach mojej pseudo "kariery" jak i o tym, że gdzie nie zawitam-tam i też mnie nie chcą... Udawał on rzekomo, że o niczym nie wie jak i niby obiecywał mi szansę na resocjalizację jakiej nigdzie gdziekolwiek bywałam nie otrzymywałam od ludzi... Przygarnął mnie i moją matkę jakby do swojej rodziny i udawał, że "NIC NIE WIE"!!! Ale wiedział-wszystko. Nie musiałam mu nic mówić...
Dopiero wczoraj mnie coś ruszyło. Ruszyło mnie by wyszukać parę fraz z Wujka Google no i...trafiła kosa na kamień!!! Nie potrafię już rozmawiać normalnie z tym człowiekiem. Nie potrafię się z nim już dogadać. Niby był wyrozumiały wobec mnie i mojej drogi życiowej ale jednak-lepiej by było gdyby mi o wszystkim w twarz powiedział niż to wszystko ukrywał...
To miał być mój Młyn Prokopa. Moje "Miejsce na Ziemi"... Wyszło jednak inaczej i pozostał smutek, żal, gorycz jak i szansa na to, że może i w Legnicy mi będzie lepiej...
Teraz tonę sama w bagnie życia swego i udaję, że uda mi się tego wyjść cało... Niestety nadaremnie... Człowiek niby pozbiera się ze wszystkiego ale nigdy już nie będzie taki sam. Co w związku z tym??? I jak tu ufać ludziom???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz