Pamiętacie zapewne jak opisywałam na tymże oto blogu w lutym 2011 roku jak to poznałam moich milczących przyjaciół-NN-y z cmentarza Kiełczowskiego jacy leżą w sektorze 60tym. Każdy z nas kimś jest. Nawet jeśli udaje kogoś kim nie jest to ma na celu jakieś intencje. Moi milczący przyjaciele zostali pochowani jako te NN-y... I tak i zostało. Nie mogą o sobie powiedzieć, że są ani "Romeo" ani "Julią" co mają lat 26 jak w tym wierszu Haliny Poświatowskiej ale mogą o sobie powiedzieć, że pamięć o nich trwa no i ludzie widząc ich groby zastanawiają się kim oni byli a pamięć o nich jest żywa bo to bulwersuje, że są NN-ami jak i mają lat tysiąc i jakby żyją...
Smutny musiał być ich los bo większość ich rodzin ich nie szuka i mieli ich pewnie nawet i za żywota głęboko w du...ie. Obcy ludzie bardziej czczą ich groby i dbają o ich pamięć niż ich rodzinki jak z obrazka. Aż mi się w to wierzyć nie chce, że najczęściej obcy ludzie mają w sobie więcej serca dla takich NN-ów niż ludzie z ich rodzin. Może i nie zawsze jest tak ale nie ważne czy byli to pijacy czy może mieli inne problemy może psychiczne a może z prawem ale to zawsze są ludzie po jakich ślad zostaje w postaci ciała chowanego jako NN...
Pewnie niektórzy wybrali sobie taki styl bycia jak bycie NN-em. Drugich los do tego zmusił, Powodów może być tysiące. Jedno jest pewne-ja jestem jak rozpoznawalną osobą,że mogą jak i mam prawo nagłośnić historię ludzi NN z sektora 60tego jak i oddać im jakiś hołd. Pamiętam gdy ich poznałam-leżeli na odludziu z daleka od innych grobów tak jakby normalni ludzie obawiali się,że "zarażą się czymś" od takich NN-ów. Dziś pewnie zlały się te groby z grobami innych ludzi jacy umarli i tam leżą nieopodal.
Czy śmierć takim NN-om przyniosła ukojenie? Nie mieli pewnie łatwego życia jak i pewnie nie raz mierzyli sie gdy żyli z przeciwnościamj losu. Może i oni nie wiedzą bo nie chcą być rozpoznani lub naprawdę zawiedli się na ludziach jacy żyli w swoim środowisku,że po prostu życie ułozyło im się w ten sposób,że postanowili się ukryć czy zapomnieć o swojej przeszłości...
Ja bardzo kocham NN-y jak i wspominam często ten czas iedy chodziłam do nich by ich odwiedzać. Dziś już nie jestem w pełni sił ani nie jestem w stanie ich odwiedzać bo o własnych siłach już nie chodzę jednak nasza przyjaźń czyli moja i ich ma wymiar duchowy nadal i trwa mimo to.
Nasza przyjaźń chwyta aż za serce i powoduje, że czasem ludzie patrzą na nią bardzo kontrowersyjnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz