Jestem typem outsiderki i jakoś nieszczególnie ciągnie mnie do ludzi czy ogółem do jakichkolwiek towarzystw. Dla mnie "towarzysze" to przybysze z PRL-u bo tak wtedy też się zwracało do ludzi. Nie znoszę zwłaszcza ludzi pod wpływem alkoholu czy ludzi nieśmiałych bo nieśmiała to była Nini z Muminków czy innych tam pseudo rozweselających błaznów jacy mają na celu rozśmieszać kogokolwiek.
Jestem outsiderką i potrafię twardo stanąć z boku sytuacji czy konfliktu jak i spojrzeć i ocenić surowo jak kto postępuje bez kierowania się jakimikolwiek uczuciami. Nie znoszę osób a raczej osóbek jakie rozczulają się nad losem np dzieci czy rozpadu małżeństw ale prawda jest taka,że żenią się misie z kotusiami a rozwodzą się krowy z baranami.
To ja mogę przebrać się za smurfa jak ktoś wie o co kaman i zaśpiewać taki oto utwór:
Bu cha cha cha!!! Naprawdę świetnie to ujęto. "Ktoś może być misiem. Jak miś uwielbiać miód." a "Ktoś inny być pieskiem. I mieszkać w jednej z bud.". Naprawdę jeszcze tu brakuje że ktoś może być pszczołą i harować jak wół a ktos inny byc osą i żądlić jak ten cud. Taka jest prawda-ludzie są jak osy i żądlą wokoło kogoś kto się nawinie im pod żądło.
Ja jako outsiderka w co aż trudno uwierzyć to staram się unikać ogółem nie ważne czy dobrych czy złych ludzi ale ogółem skupisk ludzi przez co na szczęście udało mi sie uniknąć w czasie pandemii jakiegoś choróbska bo nie wychodziłam z domu i nie podchodziłam do nikogo bo nawet i poczciwego i dobrego człowieka COVID-19 mogło spotkać. Tu nic nie pomoże dobroć na COVID-a bo czy człowiek dobry czy zły i tak musi zachorować. Chorba COVID-19 nie pyta się po ludziach czy ktoś chce zachorować na niego tylko berze i nie pyta a skupiska ludzi bywają niebezpieczne i przestrzega przed tym jak i zachrowaniami sam Jasnowidz z Człuchowa.
Nigdy nie wychodziłam na dwór jak była ta pandemia i korzystałam z tele porad i dobrze mi z tym było-nawet i wygodnie i dobrze jest jak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz