czwartek, 7 sierpnia 2025

Rzecz o radości dnia codziennego

 Raz jestem szczęśliwa a raz nieszczęśliwa-po prostu tak ma każdy nas,prawa? Jednego dnia wstajemy lewą nogą a drugiego przenosilibyśmy góry bo tyle sił w sobie mamy. Za każdy przeżyty dzień należy dziękować ale nie Bogu czy innej tam sile czy bytowi bliżej nieokreślonemu ale...trzeba dziękować samemu sobie, że w ogóle się żyje a nie, że się lawiruje. Ja dziękuję samej sobie, że przeszłam wiele w życiu i to mnie umocniło a często ludzie nie potrafią wyciągnąc wniosków z własnych porażek, prawda??? Bo albo chcą mieć więcej szczęścia czy pieniędzy a nie widzą ile trudu w takie szczęście czy pieniądze włożyli inni bo nie są w ich skórze...

To ile człowiek włoży wysiłku aby jego życie stało się lepsze-czasem ten wysiłek może i wiele kosztuje a czasem szczęście to przypadek ale ja nie wierzę w przypadki i twierdzę, że tylko trudem człowiek może cokolwiek osiągnąć. Bo dla jednych przypadek to dziecko czyi błąd młodości a potem kasa już 800 + i to jest niby pseudo szczęście bo dziecko dorośnie i będzie miało prawo do własnego zdania jak i wyboru i po 18tce takiego dziecka skończy się życie za kasę jaka i tak należała się temu dziecku bo to kasa mająca iść na dziecko a nie na alkohole czy inne używki takich pseudo (sz)matek...

Tylko człowiek jaki zaplanuje sobie życie i wie czego od tego życie chce coś osiągnie. Może i większość ludzi nie myśli czy nie planuje niczego a wszystko co mają przyszło im samo ale jak np są ludzie jacy nie chcą mieć rodziny czy ogółem nie chcą się ani wiązać z nikim ani też bawić i przebierać w partnerach to nalezy decyzja do konkretnych ludzi a nie aby ktoś za kogoś wybierał a tym bardziej ślepy los.

Ja w swojej młodości miałam wiele możliwości-gdy schudłam zwłaszcza mężczyźni określali mnie jako "długonogą" czy "zgrabną" a nikt nie patrzył na to,że ja brzydzę się związkami czy ogółem jestem femisnitką ale piękna kobieta to powinna zamienić się w pewnym momencie swego życia w garnkotłuka-taką kurę domową jaka dba  męzusia i rodzi mu dzieci. Ja właśnie tak żyć nie chciałam i nadal jestem feministką.

"Proszę nie płakać. Będzie pani miała jeszcze wiele okazji aby płakać"-tymi oto słowami po tym jak nie zdałam egzaminu skierował je do mnie niejaki Jarosław Grzeszczak jaki to pewnie miał na myśli bo sam miał drugą żonę, że ja się niby z kimś kiedyś zwiążę a będę płakać np jak dziecko będzie chore albo mąż nie taki jaki wydawał się być na początku związku!!! Jeśli to są okazje do płaczu to ja wolę robić cha cha cha jak te chachary a ne rozumiem ludzi a zwłaszcza kobiet jakie mają klapki na oczach i nie widzą jak ich książę z bajki zamienia się w Shrecka!!!

Gardzę takimi kobietami-mężatkami i (sz)matkami i mam nadzieję, że czytają mnie same feministki czy ludzie bezdzietni. Tacy jak ja i dzielący ze mną zdanie jak i rozumiejący mój wybór.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz